SONJA
To był ten moment. Moment w którym
muszę się pożegnać. Los pozwolił mi spotkać swojego idola, a
teraz czas się już pożegnać.
-Na mnie już czas – mruknęłam
stojąc na wprost piłkarzy – Dziękuję. To były moje najlepsze
wakacje w życiu. Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczyło. Więcej
niż myślicie.
-Myślałem, że się jeszcze zobaczymy
– Raphael uśmiechnął się lekko.
-Wyjeżdżam jutro w południe.
-O nie nie nie – zawołał nagle
łapiąc mnie za ramię – Nie możemy się w takim razie pożegnać.
Odprowadzę Cię, Santo idziesz?
Bramkarz kiwnął.
Spacer powrotny zajął nam blisko trzy
godziny. Spacerowaliśmy, a Raphael zadawał mi milion pytań
dotyczących mnie i mojej pasji do sportu. Odpowiadałam mu grzecznie
nadal pozostając w bezpiecznej barierze, nie chcąc za bardzo być
wylewna. Jednak myśl, że idę właśnie u boku dwóch
największych gwiazd footballu przyprawiała mnie o mętlik w głowie.
-Kiedy poszłaś na swój
pierwszy mecz?
Uśmiechnęłam się lekko.
-Nie pamiętam. Tata wziął mnie na
mecz jeszcze gdy miałam sześć miesięcy. Miał mnie pod bluzą i
kurtką na piersi.
To była moja duma, takie przywiązanie
do swojego klubu. Fakt, że to na mecze Zenitu jeździłam całe
życie, zawsze i wszędzie był dla mnie bardzo istotny.
-Uwielbiam Real odkąd skończyłam
piętnaście lat. Długo nie mogłam was rozgryźć więc godzinami
śledziłam wasze mecze. Dla mnie to więcej niż gra, wynik to także
strategia, wasz styl, pasja, oddanie...
-Tego nie da się zrozumieć jeśli się
nie jest Hiszpanem – powiedział Casillas. Obserwowałam go. Czułam
się zmieszana w jego obecności.
-Pewien bramkarz był dla mnie idolem.
Od zawsze. Nie dlatego, że wszyscy go uwielbiali, więc ja też –
mruknęłam. Czułam ogromne zmęczenie i chęć wrócenia do
domu, miałam dosyć tej farsy – Uwielbiałam go, dlatego, że miał
mądrość, że nigdy nie powiedział za dużo. Jego milczenie było
dla mnie złotem. Ale teraz widzę, że ludzie póki mają
zamknięte usta nie sprawiają wrażenia sztucznych.
Spojrzałam na niego z wyrzutem. Przez
cały ten czas gdy miałam możliwość przebywania z bramkarzem
cierpiałam. Patrzyłam na niego i z każdą sekundą upewniałam
się, że nie jest tym za kogo go miałam.
- Wiem, że jestem dla Pana tylko jakąś psycho fanką i to jeszcze żałosną, dziewczyneczką nie znającą życia – mruknęłam. Dopiero teraz spojrzałam mu w oczy, wyglądał na niewzruszonego, ale równie dobrze mógł nie mieć żadnych uczuć – Wydawał mi się Pan zupełnie inny.
Doszliśmy w okolice mieszkania w
którym mieszkałam, więc się zatrzymałam. Byłam zasmucona
obrotem spraw. Nie mogłam uwierzyć, że tak mogłam się zawieść
na idolu z dzieciństwa.
-Kiedyś – spojrzałam przed siebie
na park nieopodal – Kiedyś napisałam do Pana list, panie
Casillas. Na swojej najładniejszej, żółtej papeterii.
Napisałam tam wszystko co leżało mi na sercu. Bo był pan dla mnie
idolem.
Uśmiechnęłam się delikatnie do
Raphaela który wpatrywał się we mnie intensywnie.
-Cieszę się, że cię poznałam –
Przytuliłam go, a on pocałował mnie w czoło dzięki czemu
roześmiałam się radośnie – To dla mnie prawdziwe szczęście.
-Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze nas
odwiedzisz.
Spojrzałam na el Santo i uśmiechnęłam
delikatnie – Chyba pozostanę jednak fanką na odległość, jeśli
pozwolicie.
Pożegnałam się i skierowałam do
mieszkania. Byłam zbyt przytłoczona myślami, aby dalej
rozpracowywać trudny charakter piłkarza.
IKER
Staliśmy tak na ulicy
dopóki blondynka nie zniknęła nam z oczu. Przez cały ten
czas analizowałem jej słowa. Owszem, może i nie byłem najmilszy,
ale przecież nie byłem takim bucem. Dbam o swoje, a przy okazji nie
dam się otumanić żadnej pierwszej lepszej lasce.
-Ale z ciebie bufon Iker –
mruknął Raphael, kiedy w końcu złapaliśmy taksówkę i
podaliśmy nasze adresy.
Spojrzałem na niego
pytająco, na co on tylko pokręcił głową.
W domu czekała na mnie
Sara. Wyczekująco tupała nogą dając mi do zrozumienia że znowu
nie spełniam jej oczekiwań.
-Już przecież jestem.
-Skończyłeś trening dwie
godziny temu – spojrzała na zegarek – Ja teraz wychodzę. A ty
się stąd nie ruszaj. Idę na bankiet firmowy.
Pokiwałem głową,
wyciągając z lodówki puszkę z piwem.
Złapała za napój i
wrzuciła do kosza na śmieci.
-Mówię do ciebie, a
ty mnie ignorujesz! - warknęła zupełnie rozzłoszczona.
-Czego ty ode mnie chcesz?
Idź już na ten bankiet- warknąłem odpalając telewizor i siadając
pomiędzy Doce i Uno, moimi dwoma labladorami. Obaj spojrzeli na mnie
z urazą i wrócili do dalszego spania.
-Mógłbyś te
sierściuchy zrzucić z mojej kanapy? - usłyszałem jeszcze krzyk
Sary, ale nie odezwałem się. Gdy tylko wyszła znowu poszedłem po
piwo i zająłem się leniuchowaniem.
Rosjanka którą
poznałem raptem tydzień temu strasznie mnie męczyła. Jej
buntownicza mina, kiedy patrzyła na mnie jakby nie mogąc uwierzyć,
że nie pasuję do jej wizji. Nie mogłem przecież poradzić nic na
to, że nie zgadzam się z opisem który zna zapewne z mediów.
Odpaliłem swój telefon i wpisałem w wyszukiwarkę „Sonja
Rosa”. Wyświetliło mi się kilkanaście stron z linkami do plotek
na temat dziewczyny. Najwięcej na temat jej przyjazdu. Zobaczyłem
zdjęcie kiedy to Raphael całuje ją na parkingu podczas jakiegoś
spotkania, oraz mnóstwo domysłów kim może być ta
osoba.
Kim ona była? Przeglądałem
strony przez bite dwie godziny nie mogąc uporządkować sobie tego
co o niej wiedziałem. Trochę tak jak Raphaela wciągnęła mnie w
swoje życie. Swoją radością i równie mocną pokorą
potrafiła sama pokolorować świat.
Złapałem za telefon.
-Cześć Iker – usłyszałem
w słuchawce głos matki.
-Cześć mamo – zawołałem
– Może mógłbym wpaść dzisiaj na kolację?
-Bez Sary? - Maria Casillas
spytała się nieco ciszej. Wiedziałem, że nie żywiła do mojej
partnerki żadnych większych uczuć.
-Bez – dopowiedziałem
chociaż nieco mnie to zirytowało. Sara była w końcu moją
narzeczoną – Chcę coś załatwić.
-Zrobiłam pieczeń!
-Będę za dwie godziny!
-Iker? - podniosłem wzrok
na matkę, która już czekała w wejściu na strych –
kolacja.
-Już już – mruknąłem
wycierając ręce – jeszcze chwilkę.
-Chwilkę mówiłeś
pół godziny temu – pogoniła mnie ostro – Czego ty
właściwie szukasz?
Westchnąłem.
-Żebym ja to wiedział mamo
– dalej przeglądałem różne pudła zawierające mnóstwo
papierów, dokumentów i moich ważnych pozostałości, z
życia. To tutaj wrzuciłem część swoich rzeczy kiedy postanowiłem
zamieszkać z Sarą, a jej nie pasowała ilość gratów w
domu. Przeglądałem właśnie dziesiąte pudło wyrzucając z niego
sterty papierzysk.
Szukałem żółtej
koperty. Żółtej koperty wysłanej przez pewną blondynkę,
której osoba zaprzątała mi głowę. Pamiętam, że miałem
kiedyś pudełko pełne tych fajniejszych listów od fanów.
Tych listów które były dla mnie ważne, motywowały
mnie, lub zwyczajnie mnie ujęły. Istniało ogromne
prawdopodobieństwo, że gdzieś wśród tej makulatury leżał
stary list.
-Jest – sapnąłem
wyciągając z dna szafy pudełko i wysypując z niego wszystkie
papiery.
Od razu wyłapałem żółtą
kopertę leżącą na samym dnie. Nie pamiętam żebym je
kiedykolwiek czytał, ale prawdopodobnie, jego treść mogła
podziałać na niego równie sentymentalnie co specyficzny
charakter autorki.
-No więc choć teraz na
kolację – zawołała w końcu matka, a ja podniosłem się z
klęczek.
Przez resztę wieczoru nie
mogłem usiedzieć na miejscu. Czekałem, aby wreszcie w ciszy
własnego domu będę mógł odczytać list, który aż
palił mnie przez kieszeń swetra.
U mnie z pewnymi obsunięciami, ale nie mam już tyle czasu na pisanie co kiedyś. Niedługo ostatni rozdział ;) Cały czas kreuje mi się w głowie pewna historia, ale nie mogę jej porządnie spisać aby była do publikacji. I wciąż nie podjęłam decyzji kto będzie bohaterem - mój ulubiony wątek, starszy piłkarz ;p
Przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale nie miałam za bardzo czasu... Nauka i te sprawy. Rozdział jak zawsze świetny! Choć szkoda, że taki krótki.
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze, że Sonja powiedziała Ikerowi, co kiedyś o nim myślała, a jak jest teraz. Może Santo w końcu przejrzy na oczy? I ciesze się, że Hiszpan znalazł tę kopertę, jestem bardzo ciekawa co Rosjanka napisała w liście ;) Co do Sary... lepiej nie będę komentować, bo posypią się same obelgi. Zadufana dziennikareczka - tyle w tym temacie -.-
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Ciekawe jak ta historia się zakończy :) Pozdrawiam.
hohohohohohohoho! to sobie Sonja podsumowała Ikera bardzo ładnie, że tak powiem. no tak, ale jak się kogoś nie zna osobiście to wiadomo jak to bywa. w tym Twoim opowiadaniu mam wrażenie, jakby Iker się odgradzał trochę od ludzi w niektórych momentach taką niewidzialną barierą.
OdpowiedzUsuńale ta Sara to jednak jest niesympatyczna. przynajmniej we większości opowiadań. niby nigdy jej nie lubiłam, nie znam jej, ale chyba mi tak zostanie ;)
super, że Iker znalazł list. ciekawa tylko jestem tego, az wreszcie zapozna się z jego treścią ^^
z niecierpliwością czekam na kolejny i przy okazji serdecznie zapraszam na drugi rozdział para-siempre-fcb.blogspot.com pozdrawiam ;)