środa, 9 kwietnia 2014

Rozdział 6

SONJA
To był ten moment. Moment w którym muszę się pożegnać. Los pozwolił mi spotkać swojego idola, a teraz czas się już pożegnać.
-Na mnie już czas – mruknęłam stojąc na wprost piłkarzy – Dziękuję. To były moje najlepsze wakacje w życiu. Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczyło. Więcej niż myślicie.
-Myślałem, że się jeszcze zobaczymy – Raphael uśmiechnął się lekko.
-Wyjeżdżam jutro w południe.
-O nie nie nie – zawołał nagle łapiąc mnie za ramię – Nie możemy się w takim razie pożegnać. Odprowadzę Cię, Santo idziesz?
Bramkarz kiwnął.
Spacer powrotny zajął nam blisko trzy godziny. Spacerowaliśmy, a Raphael zadawał mi milion pytań dotyczących mnie i mojej pasji do sportu. Odpowiadałam mu grzecznie nadal pozostając w bezpiecznej barierze, nie chcąc za bardzo być wylewna. Jednak myśl, że idę właśnie u boku dwóch największych gwiazd footballu przyprawiała mnie o mętlik w głowie.
-Kiedy poszłaś na swój pierwszy mecz?
Uśmiechnęłam się lekko.
-Nie pamiętam. Tata wziął mnie na mecz jeszcze gdy miałam sześć miesięcy. Miał mnie pod bluzą i kurtką na piersi.
To była moja duma, takie przywiązanie do swojego klubu. Fakt, że to na mecze Zenitu jeździłam całe życie, zawsze i wszędzie był dla mnie bardzo istotny.
-Uwielbiam Real odkąd skończyłam piętnaście lat. Długo nie mogłam was rozgryźć więc godzinami śledziłam wasze mecze. Dla mnie to więcej niż gra, wynik to także strategia, wasz styl, pasja, oddanie...
-Tego nie da się zrozumieć jeśli się nie jest Hiszpanem – powiedział Casillas. Obserwowałam go. Czułam się zmieszana w jego obecności.
-Pewien bramkarz był dla mnie idolem. Od zawsze. Nie dlatego, że wszyscy go uwielbiali, więc ja też – mruknęłam. Czułam ogromne zmęczenie i chęć wrócenia do domu, miałam dosyć tej farsy – Uwielbiałam go, dlatego, że miał mądrość, że nigdy nie powiedział za dużo. Jego milczenie było dla mnie złotem. Ale teraz widzę, że ludzie póki mają zamknięte usta nie sprawiają wrażenia sztucznych.
Spojrzałam na niego z wyrzutem. Przez cały ten czas gdy miałam możliwość przebywania z bramkarzem cierpiałam. Patrzyłam na niego i z każdą sekundą upewniałam się, że nie jest tym za kogo go miałam.
  • Wiem, że jestem dla Pana tylko jakąś psycho fanką i to jeszcze żałosną, dziewczyneczką nie znającą życia – mruknęłam. Dopiero teraz spojrzałam mu w oczy, wyglądał na niewzruszonego, ale równie dobrze mógł nie mieć żadnych uczuć – Wydawał mi się Pan zupełnie inny.
Doszliśmy w okolice mieszkania w którym mieszkałam, więc się zatrzymałam. Byłam zasmucona obrotem spraw. Nie mogłam uwierzyć, że tak mogłam się zawieść na idolu z dzieciństwa.
-Kiedyś – spojrzałam przed siebie na park nieopodal – Kiedyś napisałam do Pana list, panie Casillas. Na swojej najładniejszej, żółtej papeterii. Napisałam tam wszystko co leżało mi na sercu. Bo był pan dla mnie idolem.
Uśmiechnęłam się delikatnie do Raphaela który wpatrywał się we mnie intensywnie.
-Cieszę się, że cię poznałam – Przytuliłam go, a on pocałował mnie w czoło dzięki czemu roześmiałam się radośnie – To dla mnie prawdziwe szczęście.
-Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze nas odwiedzisz.
Spojrzałam na el Santo i uśmiechnęłam delikatnie – Chyba pozostanę jednak fanką na odległość, jeśli pozwolicie.
Pożegnałam się i skierowałam do mieszkania. Byłam zbyt przytłoczona myślami, aby dalej rozpracowywać trudny charakter piłkarza.

IKER

Staliśmy tak na ulicy dopóki blondynka nie zniknęła nam z oczu. Przez cały ten czas analizowałem jej słowa. Owszem, może i nie byłem najmilszy, ale przecież nie byłem takim bucem. Dbam o swoje, a przy okazji nie dam się otumanić żadnej pierwszej lepszej lasce.
-Ale z ciebie bufon Iker – mruknął Raphael, kiedy w końcu złapaliśmy taksówkę i podaliśmy nasze adresy.
Spojrzałem na niego pytająco, na co on tylko pokręcił głową.
W domu czekała na mnie Sara. Wyczekująco tupała nogą dając mi do zrozumienia że znowu nie spełniam jej oczekiwań.
-Już przecież jestem.
-Skończyłeś trening dwie godziny temu – spojrzała na zegarek – Ja teraz wychodzę. A ty się stąd nie ruszaj. Idę na bankiet firmowy.
Pokiwałem głową, wyciągając z lodówki puszkę z piwem.
Złapała za napój i wrzuciła do kosza na śmieci.
-Mówię do ciebie, a ty mnie ignorujesz! - warknęła zupełnie rozzłoszczona.
-Czego ty ode mnie chcesz? Idź już na ten bankiet- warknąłem odpalając telewizor i siadając pomiędzy Doce i Uno, moimi dwoma labladorami. Obaj spojrzeli na mnie z urazą i wrócili do dalszego spania.
-Mógłbyś te sierściuchy zrzucić z mojej kanapy? - usłyszałem jeszcze krzyk Sary, ale nie odezwałem się. Gdy tylko wyszła znowu poszedłem po piwo i zająłem się leniuchowaniem.
Rosjanka którą poznałem raptem tydzień temu strasznie mnie męczyła. Jej buntownicza mina, kiedy patrzyła na mnie jakby nie mogąc uwierzyć, że nie pasuję do jej wizji. Nie mogłem przecież poradzić nic na to, że nie zgadzam się z opisem który zna zapewne z mediów. Odpaliłem swój telefon i wpisałem w wyszukiwarkę „Sonja Rosa”. Wyświetliło mi się kilkanaście stron z linkami do plotek na temat dziewczyny. Najwięcej na temat jej przyjazdu. Zobaczyłem zdjęcie kiedy to Raphael całuje ją na parkingu podczas jakiegoś spotkania, oraz mnóstwo domysłów kim może być ta osoba.
Kim ona była? Przeglądałem strony przez bite dwie godziny nie mogąc uporządkować sobie tego co o niej wiedziałem. Trochę tak jak Raphaela wciągnęła mnie w swoje życie. Swoją radością i równie mocną pokorą potrafiła sama pokolorować świat.
Złapałem za telefon.
-Cześć Iker – usłyszałem w słuchawce głos matki.
-Cześć mamo – zawołałem – Może mógłbym wpaść dzisiaj na kolację?
-Bez Sary? - Maria Casillas spytała się nieco ciszej. Wiedziałem, że nie żywiła do mojej partnerki żadnych większych uczuć.
-Bez – dopowiedziałem chociaż nieco mnie to zirytowało. Sara była w końcu moją narzeczoną – Chcę coś załatwić.
-Zrobiłam pieczeń!
-Będę za dwie godziny!

-Iker? - podniosłem wzrok na matkę, która już czekała w wejściu na strych – kolacja.
-Już już – mruknąłem wycierając ręce – jeszcze chwilkę.
-Chwilkę mówiłeś pół godziny temu – pogoniła mnie ostro – Czego ty właściwie szukasz?
Westchnąłem.
-Żebym ja to wiedział mamo – dalej przeglądałem różne pudła zawierające mnóstwo papierów, dokumentów i moich ważnych pozostałości, z życia. To tutaj wrzuciłem część swoich rzeczy kiedy postanowiłem zamieszkać z Sarą, a jej nie pasowała ilość gratów w domu. Przeglądałem właśnie dziesiąte pudło wyrzucając z niego sterty papierzysk.
Szukałem żółtej koperty. Żółtej koperty wysłanej przez pewną blondynkę, której osoba zaprzątała mi głowę. Pamiętam, że miałem kiedyś pudełko pełne tych fajniejszych listów od fanów. Tych listów które były dla mnie ważne, motywowały mnie, lub zwyczajnie mnie ujęły. Istniało ogromne prawdopodobieństwo, że gdzieś wśród tej makulatury leżał stary list.
-Jest – sapnąłem wyciągając z dna szafy pudełko i wysypując z niego wszystkie papiery.
Od razu wyłapałem żółtą kopertę leżącą na samym dnie. Nie pamiętam żebym je kiedykolwiek czytał, ale prawdopodobnie, jego treść mogła podziałać na niego równie sentymentalnie co specyficzny charakter autorki.
-No więc choć teraz na kolację – zawołała w końcu matka, a ja podniosłem się z klęczek.
Przez resztę wieczoru nie mogłem usiedzieć na miejscu. Czekałem, aby wreszcie w ciszy własnego domu będę mógł odczytać list, który aż palił mnie przez kieszeń swetra.



U mnie z pewnymi obsunięciami, ale nie mam już tyle czasu na pisanie co kiedyś. Niedługo ostatni rozdział ;) Cały czas kreuje mi się w głowie pewna historia, ale nie mogę jej porządnie spisać aby była do publikacji. I wciąż nie podjęłam decyzji kto będzie bohaterem - mój ulubiony wątek, starszy piłkarz ;p

2 komentarze:

  1. Przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale nie miałam za bardzo czasu... Nauka i te sprawy. Rozdział jak zawsze świetny! Choć szkoda, że taki krótki.
    Bardzo dobrze, że Sonja powiedziała Ikerowi, co kiedyś o nim myślała, a jak jest teraz. Może Santo w końcu przejrzy na oczy? I ciesze się, że Hiszpan znalazł tę kopertę, jestem bardzo ciekawa co Rosjanka napisała w liście ;) Co do Sary... lepiej nie będę komentować, bo posypią się same obelgi. Zadufana dziennikareczka - tyle w tym temacie -.-
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Ciekawe jak ta historia się zakończy :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. hohohohohohohoho! to sobie Sonja podsumowała Ikera bardzo ładnie, że tak powiem. no tak, ale jak się kogoś nie zna osobiście to wiadomo jak to bywa. w tym Twoim opowiadaniu mam wrażenie, jakby Iker się odgradzał trochę od ludzi w niektórych momentach taką niewidzialną barierą.
    ale ta Sara to jednak jest niesympatyczna. przynajmniej we większości opowiadań. niby nigdy jej nie lubiłam, nie znam jej, ale chyba mi tak zostanie ;)
    super, że Iker znalazł list. ciekawa tylko jestem tego, az wreszcie zapozna się z jego treścią ^^
    z niecierpliwością czekam na kolejny i przy okazji serdecznie zapraszam na drugi rozdział para-siempre-fcb.blogspot.com pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń