piątek, 24 stycznia 2014

Rozdział 2

Jest i rozdział drugi. Nie jest ich zbyt wiele, a i akcja jest dosyć szybka i płynna. Razem siódemka. Póki co, zapraszam do czytania. Buziaki
_________________________________

Po głowie nadal chodziły mi słowa chłopaków. A nawet obraz, tego co się stało. Jeszcze tego samego wieczora w internecie pojawiło się moje zdjęcie. W anegdotkach dotyczących promocji książki, tą najbardziej lubianą był wątek piłkarza i jego fanki.
-Gotowa? - spytał Bastian kiedy narzuciłam na szyję szalik klubowy który dostałam już w prezencie od Ciro, Davida i Andresa.
To fantastyczni ludzie.
Kiwnęłam mu głową, sama kierując się w stronę wyjścia. Całymi dniami wręcz kipiałam radością tańcząc po pokoju. Dojazd na stadion zajął nam zaledwie chwilkę. Postanowiliśmy być znacznie wcześniej, ale już teraz stojąc przy bramkach widziałam długą kolejkę. W rękach dzierżyłam aparat, nie mogąc się doczekać kiedy pojawię się w miejscu o którym śniłam latami.
Przez cały mecz czułam, się jak na szpilkach. Aparat przejął Bas który był w stanie ogarniać co się dzieje w około niego i na okrągło pstrykał nam fotki.
-Napisali ci Hiszpanie!- zawołał do mnie kiedy tylko była przerwa – oderwałam wzrok od boiska, kiedy tylko piłkarze zniknęli mi z pola widzenia, kryjąc się w tunelu.
-Widziałam Casillasa! Widziałam Casillasa! - zawołałam, nie mogąc się opamiętać.
Tak jak w międzyczasie wspomniał Bas, chwilę później obok nas pojawiło się również trzech Hiszpanów. Uścisnęłam każdego z nich. Cieszyłam się, że ich widzę.
-Siema psycholko! - zawołał Ciro, a ja wystawiłam język – Cieszysz się, że tu jesteś?
-I to jak! Marzyłam o tym od kilku ładnych lat! Chociaż... nigdy nie wierzyłam, że to marzenie się spełni!
-Widzieliśmy Cię na telebimie! Myślisz, że Casillas podpisuje już papiery?
Zaśmiałam się radośnie. Chwilę przed rozpoczęciem, na karcie z tacki McDonalda markerem napisałam ogromne słowa „Casillas Adopt me!”. Najwyraźniej któraś kamera to wychwyciła.
Wyszczerzyłam się radośnie.
Przenieśliśmy się w stronę trybun, oczekując pojawienia się piłkarzy, kiedy podeszła do nas elegancka kobieta. Ubrana była w galowy komplet i dokładnie lustrowała każdego z nas.
-Pani Sonja...?
Spojrzałam zaskoczona na Panów.
  • Sonja Valentinova – przytaknęłam.
  • Moge Panią prosić? - spytała, więc odeszłyśmy na bok – Mam dla Pani zaproszenie na bankiet.
Zamrugałam.
-Jaki Bankiet?
-Klubowy. To taki prezent od klubu, znamy Pani historię – uśmiechnęła się lekko – A w czasie przerwy, kamera pokazała Panią. Pan Rafael nagle zakomunikował, że to Pani...
Wpatrywałam się w nią nieco zaskoczona. Jak to niby możliwe?
-Bankiet to uroczystość charytatywna. Odbędzie się za dwa tygodnie – powiedziała, a ja poczułam jak tracę oddech.
-Za tydzień mnie tu już nie będzie -jęknęłam.
Kobieta podała mi kopertę.
-Proszę się zastanowić, to dla Pani szansa, a dla nas przyjemność. Po meczu zapraszam jeszcze do wejścia A dla VIPów. W tej chwili muszę już wrócić do siebie...
Pokiwałam głową pozwalając jej odejść. W momencie gdy zniknęła mi z oczu, poczułam, że obok stanął Ciro i Bas.
-Co tam psycholko? - spytał ten pierwszy, a ja przygryzłam wargę.
-Zostałam zaproszona na bankiet klubu – powiedziałam odwracając się do nich. Zobaczyłam jak zdziwienie wkrada się na ich twarze, a ja nadal nie mogłam porządnie oddychać.
Szybko wytłumaczyłam o co chodzi, ponieważ nasi właśnie wbili bramkę.
-Isco! - zawołał do nas David, a ja dobiegłam do barierki – Idealna główka!
Przez resztę meczu czułam jak adrenalina we mnie buzuje. Emocje naprawdę mnie przepełniały i gdy tylko zabrzmiał ostatni gwizdek nie mogłam się napatrzyć na wszystkich na boisku.
Równocześnie wiedziałam, że kobieta z zarządu nie będzie czekała na mnie wiecznie, więc umówiwszy się z chłopakami przy wyjściu H, szybko pobiegłam w miejsce vipowskie.
-Jutro, w biurze zarządu będzie do odebrania zaproszenie – uśmiechnęła się delikatnie. Nie mogła mieć więcej niż czterdzieści lat. W przyszłości chciałabym współpracować na tak honorowej pozycji jak ona. Może w jakimś małym, rosyjskim klubie.
-Idziemy oblać zwycięstwo do klubu – zawołali Hiszpanie – Pokażemy wam gdzie świętują zwycięzcy.
I tak jak powiedzieli, tak też zrobiliśmy. Panowie zaprowadzili nas do miejsca gdzie większość ludzi świętowało zwycięstwo swojego klubu. Bawiłam się, piłam i tańczyłam z różnymi facetami, najwięcej plusując sobie bluzką klubową.
Kiedy po godzinie zasiadłam w końcu na kanapie, odetchnęłam zmęczona
-Nareszcie wróciłaś – uśmiechnął się do mnie Bas i złapał za rękę – Czas wracać.
-Zwariowałeś? - zaśmiałam się. Zbyt dobrze się bawiłam – Chcesz to wracaj.
Widziałam, że nie jest zadowolony więc w końcu uległam. Zebrałam swoje rzeczy i pożegnałam się zresztą. Gdy tylko znaleźliśmy się na zewnątrz Bastian przywołał taksówkę. Dopiero gdy usiadłam poczułam jak bardzo jestem zmęczona.
-Dzięki, że mnie wyciągnąłeś – mruknęłam ziewając, a on ucałował mnie w czoło.
-Nie ma za co. Obudzę Cię jak dojedziemy.

Nad ranem, obudziłam się o szóstej, mimo że położyłam się blisko drugiej. Niby nie siedzieliśmy długo na imprezie, ale nie należałam do imprezowiczów, więc bladym świtem byłam już gotowa na mały trening. Wygrzebałam swoje buty treningowe i narzuciłam dres. Wychodząc z mieszkania wybrałam się na małą przebieżkę. Ciągłe obcowanie ze sportem sprawiło, że bez trudu pokonałam dziesiątkę i skupiłam się na porządnym rozciąganiu.
Po powrocie do mieszkania, nadal wszyscy spali. Cichaczem doprowadziłam się do porządku w łazience i zrobiłam sobie duże śniadanie składające się z jajecznicy z czterech białek i zupy mlecznej.
-Się masz wariatko – w progu pojawił się Bastian. Wyglądał na padniętego więc szybko przyszykowałam mu kubek kawy – Wyspałaś się?
-Mhm – pokiwałam głową i uśmiechnęłam się, pakując sobie do ust jedzenie.
-Biegałaś?
-Mhm.
Pokręcił głową.
-Przy tobie można wpaść w kompleksy – mruknął.
-Przy tobie niekoniecznie – uśmiechnęłam się cwanie.
Przez cały dzień siedziałam jak na szpilkach. Aż mnie nosiło i kiedy w końcu wybiła godzina popołudniowa mogłam udać się do klubu by dostać zaproszenie. Jeszcze nie przemyślałam co zrobię z faktem, że wyjeżdżam za tydzień. Bastian musiał wracać do pracy, a ja prawdę mówiąc mogłabym coś wymyślić i zostać dłużej. Albo wrócić tu jeszcze raz, aczkolwiek na to nie pozwoliły by mi już moje oszczędności.
Przed stadionem znalazłam się punktualnie o trzeciej i gdy tylko weszłam przez główne drzwi zwróciłam się do ochroniarza. Ten wskazał mi drogę, aż w końcu stanęłam przed dębowymi, eleganckimi drzwiami prowadzącymi do jednego z wydziału klubu. Zapukałam nerwowo. Właściwie nie wiedziałam jak mam odebrać tą wizytę. Na spotkanie wybrałam swoje najlepsze ciuchy. Damskie polo, spodnie w kancik i marynarkę.
Drzwi otworzyła mi ponownie ta sama kobieta.
-Witam, witam – zaprosiła mnie do środka. Elegancki gabinet w nowoczesnym stylu. Po chwili dostrzegłam również jednego z piłkarzy siedzącego na sofie. Raphael Varane – Już Pani szykuję kopertę.
-Dziękuję. Ale tak naprawdę, niezbyt wiem jak powinnam się zachować – powiedziałam. Niezupełnie zdawałam sobie sprawę, czym właściwie było to zaproszenie.
-To prezent. Klub i piłka to jedna rodzina. Mamy na świecie mnóstwo fanów.
-I ja jedna na miliony...
-Pomagamy ludziom. Gdy chore dziecko ma marzenie, gdy ktoś kto jest naszym wiernym fanem chce być cząstką klubu. Ale tym razem, jest Pani. Bo chcemy pokazać światu, że klub wspiera nie tylko, tych biednych, chorych fanów w potrzebie.
-To niesamowite, ale tak jak wspominałam, miałam tu zostać do końca tygodnia. Niezupełnie wiem co powinnam zrobić – Spojrzałam na kopertę którą wręczyła mi kobieta.
-Pomyślimy nad tym – odezwał się piłkarz wstając – Zapraszam Panią.
Zwrócił się do mnie? Spojrzałam na niego zdziwiona.
Varane chwycił mnie za łokieć i skierował się w stronę drzwi. Ukłonił się nisko i wypchnął na zewnątrz.
-Proponuję kawę. Przemyślimy sytuację – mówił płynnie po angielsku, z charakterystycznym miękkim akcentem. Pochodził bodajże z Francji. Nadal nieco otumaniona podążyłam za nim w stronę wyjścia. Skierowaliśmy się w stronę jednej z uroczych kawiarenek nieopodal gdzie od razu wskazano mi miejsce. Matko! Właśnie siedziałam na wprost piłkarza Realu Madryt.
Przygryzłam wargę. Że też bywałam odważna nie w tych momentach co trzeba...
-Nie przedstawiłem Ci się jeszcze – chłopak uśmiechnął się lekko – Raphael.
-Sonja – uścisnęłam mu rękę.
-Jesteś fanką klubu?
-Największą – przytaknęłam uspokajając się – Nie spotkasz drugiej takiej dziewczyny.
Przez godzinę rozmawialiśmy na milion tematów związanych z piłką. Już sam fakt, że mogłam z nim porozmawiać, przyprawiał mnie o dreszcze. Zadawałam mu milion pytań, że aż w końcu ugryzłam się w język.
-Przepraszam, zapomniałam się – mruknęłam na co roześmiał się szczerze.
- Nic nie szkodzi. A kto jest twoim piłkarskim autorytetem? - spytał w końcu, a ja spojrzałam na swoje dłonie.
-Zinedine Zidane – upiłam łyk kawy – A obecnie Iker Casillas.
-A nie z klubu?
-To nie tak, że lubię tylko piłkarzy z klubu – obruszyłam się – Podziwiam różnych graczy. Na przykład pod względem techniki nie mogę się nadziwić Zlatanovi Ibrahimowicowi.
-Jest super – przytaknął – Ale ja lubię również Riberyego.
-Ostry zawodnik.
Dyskutowaliśmy tak bez końca.
-A więc? Pójdziesz na bankiet?
Westchnęłam.
-Nie wiem. To znaczy, ciężko mi to ogarnąć. To takie niespodziewane, a poza tym, musiałabym, albo wrócić tutaj co dla mnie jest zbyt drogie, albo zostać, pogadać z kobitkami od których wynajmujemy pokój i zostać dłużej...
-No to już. Musisz z nimi pogadać i zostajesz!
-To nie jest takie proste. Mam ograniczony budżet – Żachnęłam się – A poza tym, jestem tu z przyjacielem. I on musi wrócić.
-Mogę ci we wszystkim pomóc – zaoferował się, co mnie nieco zdziwiło – Chętnie cię gdzieś podrzucę, podwiozę... Mogę ci towarzyszyć w trakcie bankietu.
-To naprawdę miłe, dziękuję.
Wyciągnął serwetkę leżącą na stoliku i długopis i podsunął mi pod nos.
-Napisz mi numer.
Spojrzałam na niego zdziwiona.
-Nie mam wykupionych połączeń zagranicznych. Obsługuję tylko rosyjski numer...
-To nic – uśmiechnął się – Ja nie mogę Ci podać swojego. Rozumiesz, taka praca, ale o koszta się już nie martw. Naprawdę nie mam z tym problemów.
No tak. To sławny, bogaty facet. Jednakże posłusznie naskrobałam swój numer i chociaż z politowaniem spojrzał na zagraniczny zapis cyferek który wykonałam schował go do kieszeni. Wątpiłam by zatrzymał tę serwetkę. Pewnie już ją zgubił, lub za chwilę wytrze w nią nos czy coś innego.
-Jak się namyślisz to daj mi znać okej? Będę dzwonił za kilka dni.
-Okej, dzięki – pożegnałam się z nim.
-Pamiętaj, że to twoja życiowa szansa!

Słowa piłkarza dudniły mi w uszach przez resztę dnia i gdy tylko na mojej drodze stanął Bastian wiedziałam jaką podjęłam decyzję. I on niestety również.
-Zostaniesz – bardziej potwierdził niż spytał. Znał mnie zbyt dobrze.
-Oczywiście, że tak – pokiwałam głową ładując sobie na talerz porcję obiadową którą chłopak zamówił w restauracji – To jedna szansa na milion. Gdyby nie to głupie ujęcie na trybunach... Widzisz, cały los sprzyja mi abym tam poszła!
-Jasne, że tak, ale widzisz. Ja muszę wrócić – powiedział, a ja przytaknęłam – Nie mogę cię tu zostawić samej.
Spojrzałam na niego zdziwiona.
-Oczywiście, że możesz. Będę w kontakcie z Ciro, Davidem i Carlosem. Jak nie oni to nasze współlokatorki. Znam tu już grupkę. Zresztą, ten piłkarz, Raphael Varane, zaoferował mi pomoc...
-Czyli chodzi o niego – mruknął, a ja nie do końca rozumiałam jego słowa – Naprawdę wierzysz, że piłkarz znajdzie czas...
-O czym ty mówisz?- poczułam, że cały mój dobry humor gdzieś upływa – Nie psuj mi humoru Bas, okej?
-Jasne – mruknął naburmuszony i wrócił na kanapę. Odpalił telewizor przeskakując po kanałach. Jako, że współlokatorek nie było, mieliśmy możliwość skorzystać trochę z salonu. A ze względu na to, że nie wiele rozumieliśmy z języka, pozostało nam oglądanie rozgrywek sportowych.
Gdy tylko przełączyłam na mecz, Sebastian podniósł się zniecierpliwiony.
-Ile można! - warknął, a ja wystawiłam język przedrzeźniając go.
-Dajże spokój! Przykro mi, że nie jestem taką dziewczyną jak inne!
Spojrzał na mnie zdziwiony.
-Poszedł bym, ale na nasz mecz – mruknął w końcu zapatrując się w ekran.
Westchnęłam.
-Wiesz, że to nie takie proste...
Przytaknął
-Możemy oglądać je w telewizji...
-To nie to samo. Brakuje mi czasu kiedy, wolałaś chodzić na 'Mieszki'. Paliliśmy race i szaleliśmy.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Tak, to były czasy. Jeszcze jakiś czas temu siedziałam w tym po uszy. Zenit Petersburg był całym moim życiem, a ja pośród jego kibiców czułam się jak w rodzinie.



niedziela, 19 stycznia 2014

Rozdział 1

Cieszę się, że Prolog wam przypadł do gustu. Mam nadzieję, że jedyneczka również ;) Bardzo lubię to opowiadanie. Jest krótkie, ale bardzo ciepłe i takie realne w swojej nierealności ;)
+-+-+-+-+
Nie jestem psycho fanką.
Ikera Casillasa zaczęłam podziwiać w wieku szesnastu lat. Za piłką szalałam od małego. Obecnie miałam dwadzieścia trzy i dziwnym trafem mój obiekt westchnień się nie zmienił. Miałam grono znajomych którzy lubili piłkę nożną, a w szczególności Real, ale nigdy z nikim nie podzielałam tego typu zamiłowania. Bastian traktował moje zainteresowania jako czyste wariactwo. Często słyszałam z jego ust dogryzki, ale to mój kumpel dlatego równie mocno go wtedy zlewałam.
Leżąc na łóżku w naszym tymczasowym lokum, zastanawiałam się nad tym co właściwie tu robię. Zegarek wskazywał godzinę szóstą rano, a ja leżąc wpatrywałam się w sufit.
Podróż mieliśmy męczącą, ale emocje zbyt mocno mną targały abym mogła spać dłużej.
Chłopak, który zajmował rozłożony na środku podłogi materac chrapnął przeciągle, a ja rzuciłam w niego butem.
-Czego? - Sapnął wybudzony, a ja zaśmiałam się podekscytowana – Sonja! Jest szósta!
-Wiem, wiem – westchnęłam, znowu sadowiąc się na łóżku – Już będę cicho.
Wiedziałam, że tak tego nie zostawi i nie zaśnie już skoro ja leżałam obok jak trusia. A to mogło zwiastować niebezpieczeństwo.
-Okej. Jakie masz plany na dzisiaj? - westchnął w końcu bezsilnie, przecierając twarz dłońmi.
Wzruszyłam ramionami i obróciłam się na bok by go lepiej widzieć.
-Zobaczymy miasto. Pojutrze jest mecz więc myślę, że nie ma co zwlekać.
-Chcesz chodzić po mieście i oglądać pomniki? - spytał wyciągając się lekko – Myślałem że już obmyśliłaś plan porwania Casillasa...
-Bardzo śmieszne Bastian – mruknęłam – Niestety święci jak on nie chodzą ot tak o, ulicami Madrytu.
Chłopak uśmiechnął się do mnie lekko po czym sięgnął po swój komputer ukryty gdzieś pod stertą ubrań.
-Niby nie, ale słyszałem plotkę, że czasem schodzą do swoich poddanych – wyświetlił jedną stronę i podał mi małe urządzenie. Zerknęłam zaciekawiona.
„Promocja klubowego Bestsellera...” Zaczęłam uważnie czytać, a z każdą minutą moje oczy stawały się większe.
-Skąd wiedziałeś!? - zawołałam równocześnie zatykając usta, aby nie zbudzić osób w sąsiednim pokoju. Starałam się oddychać w pełni, ale wiadomość którą właśnie odczytałam sprawiła, że mogłabym umrzeć.
Jeśli to co widzę to prawda, jutro odbędzie się promocja jednej z najnowszych książek dotyczących klubu. Całość odbędzie się w ośrodku sportowym na obrzeżu miasta i całość zwieńczona będzie możliwością spotkania kilku piłkarzy, wywiadem i podpisywaniem książek.
-Musiał by się stać cud abyśmy się tam dostali – jęknęłam czując że zbiera mi się na płacz – To prawie nie możliwe.
Sebastian podniósł się z materaca pod drodze zahaczając o swój śpiwór.
-Nie wkurzaj mnie Valentinova! - Warknął w moją stronę łapiąc się za obolałą stopę– Nie po to przeleciałem te pieprzone kilometry i tyle się napracowałem abyśmy teraz nie mogli tam pójść. Wyobrażasz to sobie? Mogłabyś zobaczyć ich z bliska. Nie to co z trybun na Bernabeu.
Poczułam jakbym traciła oddech na tę myśl.
-Umarłabym chyba – mruknęłam.
Prawda była taka, że to co mówił Bastian było bardzo prawdziwe. Podróż z Rosji tutaj wiele nas kosztowała. Tyrałam i marzyłam o tej podróży wiele lat, ale nawet w chwili jak ta nawet mi nie przeszło przez myśl aby w jakiś sposób ich dorwać. Moim celem były dwa mecze, ale nie pomyślałam nawet o możliwości spotkania ich na żywo. Ba! Nawet o tym nie śniłam.
-Myślisz, że to możliwe?
Wzruszył ramionami.
-Dlaczego nie? Możemy dziś tam podjechać. Wybadać sytuację. Tak, że jutro będziemy już z rana czekali w kolejce – uśmiechnął się do mnie lekko, a ja poczułam jak jakaś magiczna siła napędza mnie od środka. Miałam ochotę skakać z radości.

Tak jak zaplanowaliśmy jeszcze przed ósmą ruszyliśmy na miasto. Bastian był niepocieszony, że nie dałam mu dłużej pospać, ale dziwnym trafem umiałam go zawsze do wszystkiego namówić. Zresztą to on zaplanował tą całą wycieczkę. Sama pewnie bym zaginęła w tym wielkim mieście, albo porwaliby mnie kosmici.
Nie często wyjeżdżałam za granicę. Zresztą, były to raczej pobliskie kraje, bo podróż z Rosji była dość kosztowna.
Madryt jednak wydawał mi się czymś pięknym. Kolebką kultury którą odkąd zaczęłam interesować się ligą chciałam poznać.
Tak jak się spodziewałam, Bastian wszystko zaplanował i tak najpierw wylądowaliśmy w Pałacu Królewskim mogąc podziwiać freski autorstwa Tiépolo oraz obrazy Velázqueza, Goya, Rubensa, El Greco, Juana de Flandes i Caravaggio. Bardzo lubiłam sztukę, ale nigdy nie należałam do osób które chciałyby pogłębiać ich interpretację, dlatego potulnie przeszłam wszystkie korytarze.
Wychodząc poszliśmy na lody. W małej kawiarence ja zamówiłam śmietanowe i bakaliowe, a Bastian jak zwykle czekoladowe.
-Co dalej kapitanie? - spytałam naciągając na głowę kapelusz co chwila lądując przed obiektywem aparatu chłopaka.
-Jest kilka muzeów w okolicy, ale nie wiem czy to dobry pomysł. Jest tak gorąco że wybrałbym podziwianie pewnego bardzo eleganckiego budynku... Znanego ośrodka sportowego.
-O.... - rozmarzyłam się chwytając go pod ramię. Uśmiech nie chciał mi schodzić z gęby byłam tak podniecona każdą sekundą w tym mieście – Jesteś najwspanialszy na świecie!
Ruszyliśmy w stronę Stadionu.
Po drodze kilka razy zbłądziliśmy, ale oboje byliśmy dobrymi żywiołowcami więc żadne przeszkody nie były nam straszne.
-Przepraszam – uśmiechnęłam się lekko, bo właśnie nadszedł czas użycia języka angielskiego. Zwróciłam się do pewnej brunetki która zajmowała się wskazywaniem miejsca gościom przed restauracją – Potrzebujemy pomocy...
Kobieta popatrzyła na mnie przerażona i pokręciła głową, że nie wiele rozumie.
-Czekajcie, poproszę przyjaciela – dała nam znak, że zaraz wróci. I tak też się stało. Zwróciliśmy się do kelnera.
-Jak dojść na Santiego Bernabeu?
Brunet uśmiechnął się czarująco i od razu wskazał nam drogę. Wcale nie było to tak daleko.
Pod stadionem przez pół godziny Bastian pstrykał mi zdjęcia we wszystkich możliwych miejscach. Daliśmy też radę dowiedzieć się o możliwych promocjach dla zwiedzających. Na pewno chcemy zajrzeć do środka!
Nie miałam pomysłu na to co jeszcze chciałabym zwiedzać więc oboje zadecydowaliśmy, że najlepszym rozwiązaniem będzie udać się od razu do ośrodka w którym jutro będzie prezentacja książki.
-Albo mi się wydaje, albo pierwsi fani już są – usłyszałam głos chłopaka i spojrzałam w tym samym kierunku. Nie przypuszczałam, ale faktycznie, pod bramą główną stał dość duży ogon kolejki do wejścia.
-Myślisz, że to na jutro?
Pokiwał głową.
Podeszliśmy bliżej chcąc wybadać sytuację, ale już na wstępie dostrzegłam białe koszulki i szaliki. Ja sama nie miałam żadnej z tych rzeczy. Przynajmniej jeszcze.
-Hej. Mogę zadać pytanie? - zwróciłam się po angielsku do trzech młodych fanów stojących nieopodal – Czekacie tu na jutrzejsze spotkanie Realu?
Przytaknęli.
-Jasne.
-Dlaczego już dzisiaj? - poprawiłam torbę na ramieniu, a oni wymienili spojrzenia.
-Miejsca są ograniczone. Nam zależy nad tym by wejść. A założę się, że i z tych tutaj wejdzie tylko połowa.
Słowa mężczyzny nieco mnie zdziwiły. Było mi przykro, że tak strasznie zgapiliśmy i gdybym nie była chętna do oglądania głupiego pałacu już bym miała miejsca w pierwszym rzędzie.
-Stoimy za wami – usłyszałam głos Bastiana – Musimy tam wejść. Nie jesteśmy stąd. Gdybyśmy wiedzieli, że tak to działa działalibyśmy już wcześniej.
-Słuchajcie, mamy tu koc. Siadajcie, myślę, że wszyscy się pomieścimy – Panowie zajęli miejsce. Byli przygotowani. Mieli miejsca na których siadali, karty do gry, a także gazety, mp3, papierosy, picie i jakieś przekąski.
-Jak ci na imię? - spytał jeden wyciągając do mnie rękę – Jestem Andres, a to David i Ciro.
-Prawie jak Barcelona! Jestem Sonja, a to Bastian – uścisnęłam mu dłoń.
-Skąd jesteście?
-Z Rosji – powiedziałam dumnie, szczerząc się przy tym.
-Interesujesz się piłką nożną? - zwrócili się do Bastiana, ale ten roześmiał się jedynie.
-Trochę, ligą podwórkową, ale wolę siatkówkę – powiedział i złapał mnie za ramię – To ona w tym siedzi. Jest wariatką pod tym względem. Zna Real jak żadna inna laska na świecie.
-Przestań – zrzuciłam jego ramię z siebie, ponieważ oparł się na mnie prawie przygwożdżając mnie do ziemi.
-I jesteście parą? - spytał David, a my oboje parsknęliśmy śmiechem i pokręciliśmy przecząco głowami. Fu! Ja z Bastianem? Nawet nigdy nie brałam tego pod uwagę. Znałam go stosunkowo długo by mieć z nim relacje bliższe rodzeństwu niż zakochanych.
  • Wyjdziesz za mnie? - Zawołał Ciro klękając nagle, a ludzie wokoło wiwatowali. Roześmiałam się głośno.
Rozmawialiśmy resztę wieczoru. Graliśmy w karty, choć nie było to takie łatwe przy różnicach językowych, a także cichaczem popijaliśmy wino, aby nikt tego nie zauważył. Bastian pomknął do domu by przywieźć mi koc, a także coś do jedzenia. Byłam silną babką, przez kilka lat jeździłam na obozy skautowe jak byłam młodsza i mała ilość snu nie była dla mnie problemem. Zresztą, na kilka godzin zdrzemnęłam się w aucie nowo poznanych kolegów.
Obudziłam się około szóstej nad ranem kiedy to na ulicy zaczęło się robić głośno. Auta powoli wjeżdżały na teren ośrodka i tylko wypatrywano kiedy pojawi się auto któregoś z piłkarzy.
-Nie mogę uwierzyć, że istnieje szansa na to, że kogoś z nich zobaczę – szepnęłam do chłopaków – Wiecie kto chociaż będzie?
Pokręcili głową. Nawet oni nie mieli zbyt wielu informacji. Przez kilka kolejnych godzin opowiadali mi na jakich meczach byli, z kim mają fotki, a czyje autografy.
Ja sama nigdy nie miałam okazji tak blisko obcować ze swoimi idolami.
O dziewiątej, tłum zaczął się przesuwać. Podskoczyłam nieco zbyt mocno podekscytowana i razem z tłumem zaczęłam kierować się w stronę bramy. Gdzieś obok mnie kręcił się Bastian. Wokół nas krążyło trzech ochroniarzy. Widziałam jak kolejka którą wczoraj zamykałam sama, dziś ciągnęła się jeszcze kilometrami za nami.
Widziałam jak Ciro, David i Andres oraz kilka innych osób wokół wykrzykują coś po hiszpańsku i wiedziałam co mogło być już tego przyczyną.
-To koniec, wpuścili już tyle osób ile mogli! Kurwa – zawołał do mnie wściekły David, a ja poczułam się strasznie przytłoczona. Byliśmy już prawie pod samą bramą!
Wyślizgnęłam się z tłumu i przysiadłam na krawężniku obok. Widziałam zdziwione spojrzenia chłopaków, ale nawet nie miałam pomysłu na to co zrobić.
Na szyi wisiał mi szalik klubowy, zawieszony przez Ciro wczorajszego wieczora. Na nos nasunęłam okulary i zapatrzyłam się na niebo. Wszystko w okolicy ucichło. Tylko wozy paparazzi kręciły się wokół nadal robiąc trochę zamieszania.
-Hej – obok mnie przysiadł Bastian – Wiem, że to dla ciebie ważne.
-Nic nigdy nie jest tak jak chce – warknęłam naburmuszona – Sam mówiłeś, że jesteśmy z tak daleka, że musimy się tam dostać...
-Przepraszam? - podniosłam wzrok na kobietę która machała do mnie mikrofonem. Słońce sprawiało, że niezbyt wiele widziałam – Mam pytanie!
Podniosłam się z ziemi i wyprostowana stanęłam do niej twarzą w twarz mrużąc oczy przez poranne słońce.
-Czemu się tu dzisiaj pojawiliście?
-Chcieliśmy spotkać się ze swoimi idolami – odpowiedziałam z prawdą – Przyjechaliśmy z daleka i pojawiła się taka okazja. Niestety się nie udało, ale mam nadzieję, że kiedyś mi się poszczęści.
Kobieta podziękowała kamerzyście.
-Jak ci na imię i skąd jesteś?
-Sonja, jestem z Rosji – uśmiechnęłam się lekko. Co miałam zrobić. Nie udało się, a nie mogłam być zła na cały świat. Pozwoliłam sobie na głęboki wdech.
Wróciłam między tłumek który pozostał przy bramie.
-Będziemy się już zbierać, co Bas? - odszukałam wzorkiem przyjaciela, który pokiwał jedynie głową.
-Zwariowaliście, dajemy im pół godziny i będą wyjeżdżać. Może wtedy uda nam się ich spotkać!
Przygryzłam wargę zastanawiając się nad ich słowami.
-Idziecie jutro na mecz?
-No jasne! Muszę na niego iść! Być w Madrycie i nie iść na mecz? - zawołałam. Powrócił mi humor i znowu zawzięcie opowiadałam o piłce nożnej. Nie mogłam przestać gadać, aż do momentu gdy nagle tłum znowu ożył.
-Są! To Benzema, Varane, Isco! - zawołał David. Cały tłum przesunął się pod piłkarzy którzy ciągle osłaniani byli ochroniarzami. Wyciągnęłam swojego samsunga i kliknęłam kilka fotek, które pewnie niezbyt wiele ukazywały piłkarzy. Lepsze jednak to niż nic.
-Nie widzę już ich – jęknęłam do Bastiana. Zrobiło się tłoczno, ludzie strasznie się przeciskali, krzyczeli, machali kartkami, a także robili zdjęcia. Nie do końca ogarniałam co się dzieje. Nie minęła sekunda, a ktoś pociągnął mnie za ramię. To Andres ciągnął mnie w nieznanym mi kierunku. Złapał mnie pod ramię. Wstrzymałam oddech zdając sobie nagle sprawę, że znajduję się dokładnie na pustym skrawku, naprzeciw trzech piłkarzy Realu Madrid.
Andres uśmiechnął się do mnie i wcisnął mi do ręki kartkę. Podsunęłam ją do Isco, który uśmiechnął się lekko i szybko naskrobał na niej podpis. Poczułam, że łzy spływają mi po policzkach kiedy w ciągu kilku mijających sekund Bastian przez tłum cyknął mi fotkę.
-Dlaczego płaczesz? - usłyszałam nad uchem głos Varanea co jeszcze mocniej wprawiło mnie w płaczliwy nastrój. Pokręciłam głową ni mogąc nic powiedzieć.
-Nie wiem – pociągnęłam nosem, a on objął mnie ramieniem. Poczułam zapach jego perfum, kiedy tak pochylał się nade mną i pozwalał abym go uścisnęła.
-Nie płacz Mała! – oderwał się i złapał moją twarz w swoje ręce. Uśmiechnęłam się szeroko, nie mogąc uwierzyć w moje szczęście. Pochylił się i dał mi buziaka prosto w usta, a następnie jeszcze raz przytulił. Chwilę później cała trójka mnie jeszcze uścisnęła, a tłum znowu mnie porwał. Stałam tak nieco otępiała wpatrując się w kartkę na której widniały trzy podpisy. Całe to zdarzenie trwało nie więcej niż kilkadziesiąt sekund, ale ja nadal miałam mętlik w głowie.
-Sonja! Sonja! - Złapał mnie Bastian, a chłopaki chwilę później rzucili mi się na ramiona.
-Nie mogę uwierzyć! - Zawołałam radośnie wieszając im się na szyi! A następnie jednym zwinnym ruchem wskoczyłam na Basa.
-Nawet nie uwierzysz! Gdy tylko Ciro podbiegł do nich i ich zatrzymał z tym tłumem, złapałem cię za rękaw. Powiedzieliśmy, ze jest z nami laska aż z Rosji i nie mogą tak odjechać.
Zapiszczałam radośnie, gdy Bastian wziął mnie na barana.
-Przepraszam! Przepraszam! Co powie Pani o tym co się stało? – dorwała się do mnie jakaś kobieta z kamerami i kilka innych osób.
-To nasza zasługa! - zawołał Andres – Dziewczyna przeleciała tysiące kilometrów! To jasne, że musiała zobaczyć piłkarzy!
-A że jeden ją nawet pocałował...
-Co? - zaśmiałam się na słowa Ciro.
-No, pocałował! - Zawołał radośnie – To twój urok Mała! 


wtorek, 14 stycznia 2014

Prolog

Długo mnie nie było, ale miałam wiele na głowie. Nie zmienia to faktu, że wiernie czytałam wszystkie wasze historie i jestem w nich zakochana. Miałam problem z telefonem i rzadko korzystam z kompa więc nie zawsze mam jak komentować. Musicie mi to wybaczyć.
Póki co wracam z nową historią. IBBIE oraz FONSIE zostają zawieszone. nie mam weny, a tą tutaj historię mam już napisaną od jakiegoś czasu. 
Teraz zrodził mi się w głowie pomysł na nową historię i zalążek poznacie już wkrótce, ale najpierw muszę ją spisać i uporządkować sobie w głowie ;)
Zapraszam do czytania:
_________

Nerwowo stukałam trampkiem o podłogę. Nieobecność Sebastiana przyprawiała mnie o ból głowy, ale wytrwale czekałam w umówionym miejscu. Nie stać nas było na burżuazyjną kawiarenkę, dlatego jak zwykle wybraliśmy McDonalds w jednej z galerii handlowej gdzie bez problemu mogliśmy posiedzieć i obgadać nasze plany.
-Cześć Mała! - usłyszałam nad uchem głos chłopaka, a chwilę później przywitałam się z nim buziakiem w policzek.
-Już myślałam, że zapomniałeś – westchnęłam z ulgą. W dłoni wciąż ściskałam telefon.
-Rozładował mi się – stwierdził w końcu gdy dyskretnie wskazałam na aparat.
Chłopak należał do największych spóźnialskich na świecie, a ja należałam do osób punktualnych.
-A więc? - uniosłam wysoko brwi nie mogąc się doczekać nowinek. Bastian uśmiechnął się lekko i wyciągnął z torby netbooka.
-A więc moja droga wszystko wskazuje na to, że znalazłem nam tymczasowe lokum w San Blas – odpalił komputer i zajrzał do niego.
-San Blas?
-To dzielnica. Nie jest to bezpośrednio blisko centrum, ale nieopodal – pokiwał głową.
Wyryłam tą nazwę ołówkiem w zeszycie.
-Laska, to Dominica Neves. Mieszka razem z jeszcze jedną dziewczyną, ale powiedziała, że na te dwa tygodnie mogą pomieszkać razem...
-Skąd ją wytrzasnąłeś? To pewna osoba? - spytałam badawczo.
-Katja u niej nocowała jakieś dwa lata temu jak była ze znajomymi w Hiszpanii. Podobno spoko. No, ale dwa tygodnie będą już odpłatne.
-Napracowałam się aż nadto w te wakacje, aby dać radę.
-W takim razie moja droga – podał mi rękę – Cieszę się, że mogę ci przekazać że za dwa tygodni lecisz do Hiszpanii!
A więc wszystko było gotowe. Nie było, żadnego powodu dla którego miałabym nie wyruszyć w podróż do Madrytu i nie spotkać swojego idola z dzieciństwa.
Wracając do domu spotkałam moją mamę. O całej sprawie nie miała pojęcia. Wiedziała jedynie, że jadę za granice, na zorganizowaną wycieczkę z dziewczynami. Nie musi wiedzieć więcej. Sama nigdy nie podzielała moich zainteresowań uważając je za dziecinadę.
A teraz? Wszystko miało być bliżej i bardziej. Miałam możliwość trafienia na Santiego Bernabeu i w końcu zobaczenia na żywo mojego idola.



___________________________
"Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego bloggera, który uznał, że to, co robisz, robisz dobrze. Po odebraniu nominacji należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która cię nominowała. Następnie ty wybierasz 11 osób (poinformuj je o tym) i zadajesz im 11 pytań. Nie można nominować bloggera, który nominował ciebie."

1. Czy jest coś bez czego nie ruszasz się z domu? I nie mam tu na myśli telefonu, kluczy, portfela czy słuchawek.
Bez swojego obiadu. Moje ograniczone menu zmusza mnie do obiadków w pudełku ;)
2. Czy wciąż wierzysz w Polską Reprezentację w Piłce Nożnej? Jeśli tak, to nawróć i mnie.
W obecną nie, ale wierzę, że za jakiś czas...
3. Jakie książki lubisz?
Powieści
4. Czego boisz się najbardziej na świecie?
Rozmawiać z ludźmi przez telefon, jeździć windą, ludzi (nie będę rozwijać... )
5. Co byś zrobiła gdyby twój idol nagle pojawił się przed tobą i zapytał czy masz ochotę wyskoczyć z nim na kolację?
Płakałabym i płakała, ale bym się zgodziła
6. Jaką supermoc chciałabyś posiadać?
Śmieją się ze mnie, bo zawsze mówiłam o Teleportacji. Jest mi bardzo potrzebna
.7. Największy życiowy sukces?
Wyjeżdżam na pół roku do Grecji :)
8. Jak widzisz siebie za 10 lat?
Dziewczyna Sergio Ramosa, kulturystka, najszczęśliwsza osoba na świecie...
9. Co zwraca twoją uwagę w wyglądzie mężczyzny?
Uśmiech i ciało. Twoje ciało dużo o tobie mówi.
10. Wymarzone miejsce zamieszkania w przyszłości?
Na pewno nie Polska...
11. Jakiej muzyki słuchasz?
Rano Beyonce, popołudniu Work out music