niedziela, 19 stycznia 2014

Rozdział 1

Cieszę się, że Prolog wam przypadł do gustu. Mam nadzieję, że jedyneczka również ;) Bardzo lubię to opowiadanie. Jest krótkie, ale bardzo ciepłe i takie realne w swojej nierealności ;)
+-+-+-+-+
Nie jestem psycho fanką.
Ikera Casillasa zaczęłam podziwiać w wieku szesnastu lat. Za piłką szalałam od małego. Obecnie miałam dwadzieścia trzy i dziwnym trafem mój obiekt westchnień się nie zmienił. Miałam grono znajomych którzy lubili piłkę nożną, a w szczególności Real, ale nigdy z nikim nie podzielałam tego typu zamiłowania. Bastian traktował moje zainteresowania jako czyste wariactwo. Często słyszałam z jego ust dogryzki, ale to mój kumpel dlatego równie mocno go wtedy zlewałam.
Leżąc na łóżku w naszym tymczasowym lokum, zastanawiałam się nad tym co właściwie tu robię. Zegarek wskazywał godzinę szóstą rano, a ja leżąc wpatrywałam się w sufit.
Podróż mieliśmy męczącą, ale emocje zbyt mocno mną targały abym mogła spać dłużej.
Chłopak, który zajmował rozłożony na środku podłogi materac chrapnął przeciągle, a ja rzuciłam w niego butem.
-Czego? - Sapnął wybudzony, a ja zaśmiałam się podekscytowana – Sonja! Jest szósta!
-Wiem, wiem – westchnęłam, znowu sadowiąc się na łóżku – Już będę cicho.
Wiedziałam, że tak tego nie zostawi i nie zaśnie już skoro ja leżałam obok jak trusia. A to mogło zwiastować niebezpieczeństwo.
-Okej. Jakie masz plany na dzisiaj? - westchnął w końcu bezsilnie, przecierając twarz dłońmi.
Wzruszyłam ramionami i obróciłam się na bok by go lepiej widzieć.
-Zobaczymy miasto. Pojutrze jest mecz więc myślę, że nie ma co zwlekać.
-Chcesz chodzić po mieście i oglądać pomniki? - spytał wyciągając się lekko – Myślałem że już obmyśliłaś plan porwania Casillasa...
-Bardzo śmieszne Bastian – mruknęłam – Niestety święci jak on nie chodzą ot tak o, ulicami Madrytu.
Chłopak uśmiechnął się do mnie lekko po czym sięgnął po swój komputer ukryty gdzieś pod stertą ubrań.
-Niby nie, ale słyszałem plotkę, że czasem schodzą do swoich poddanych – wyświetlił jedną stronę i podał mi małe urządzenie. Zerknęłam zaciekawiona.
„Promocja klubowego Bestsellera...” Zaczęłam uważnie czytać, a z każdą minutą moje oczy stawały się większe.
-Skąd wiedziałeś!? - zawołałam równocześnie zatykając usta, aby nie zbudzić osób w sąsiednim pokoju. Starałam się oddychać w pełni, ale wiadomość którą właśnie odczytałam sprawiła, że mogłabym umrzeć.
Jeśli to co widzę to prawda, jutro odbędzie się promocja jednej z najnowszych książek dotyczących klubu. Całość odbędzie się w ośrodku sportowym na obrzeżu miasta i całość zwieńczona będzie możliwością spotkania kilku piłkarzy, wywiadem i podpisywaniem książek.
-Musiał by się stać cud abyśmy się tam dostali – jęknęłam czując że zbiera mi się na płacz – To prawie nie możliwe.
Sebastian podniósł się z materaca pod drodze zahaczając o swój śpiwór.
-Nie wkurzaj mnie Valentinova! - Warknął w moją stronę łapiąc się za obolałą stopę– Nie po to przeleciałem te pieprzone kilometry i tyle się napracowałem abyśmy teraz nie mogli tam pójść. Wyobrażasz to sobie? Mogłabyś zobaczyć ich z bliska. Nie to co z trybun na Bernabeu.
Poczułam jakbym traciła oddech na tę myśl.
-Umarłabym chyba – mruknęłam.
Prawda była taka, że to co mówił Bastian było bardzo prawdziwe. Podróż z Rosji tutaj wiele nas kosztowała. Tyrałam i marzyłam o tej podróży wiele lat, ale nawet w chwili jak ta nawet mi nie przeszło przez myśl aby w jakiś sposób ich dorwać. Moim celem były dwa mecze, ale nie pomyślałam nawet o możliwości spotkania ich na żywo. Ba! Nawet o tym nie śniłam.
-Myślisz, że to możliwe?
Wzruszył ramionami.
-Dlaczego nie? Możemy dziś tam podjechać. Wybadać sytuację. Tak, że jutro będziemy już z rana czekali w kolejce – uśmiechnął się do mnie lekko, a ja poczułam jak jakaś magiczna siła napędza mnie od środka. Miałam ochotę skakać z radości.

Tak jak zaplanowaliśmy jeszcze przed ósmą ruszyliśmy na miasto. Bastian był niepocieszony, że nie dałam mu dłużej pospać, ale dziwnym trafem umiałam go zawsze do wszystkiego namówić. Zresztą to on zaplanował tą całą wycieczkę. Sama pewnie bym zaginęła w tym wielkim mieście, albo porwaliby mnie kosmici.
Nie często wyjeżdżałam za granicę. Zresztą, były to raczej pobliskie kraje, bo podróż z Rosji była dość kosztowna.
Madryt jednak wydawał mi się czymś pięknym. Kolebką kultury którą odkąd zaczęłam interesować się ligą chciałam poznać.
Tak jak się spodziewałam, Bastian wszystko zaplanował i tak najpierw wylądowaliśmy w Pałacu Królewskim mogąc podziwiać freski autorstwa Tiépolo oraz obrazy Velázqueza, Goya, Rubensa, El Greco, Juana de Flandes i Caravaggio. Bardzo lubiłam sztukę, ale nigdy nie należałam do osób które chciałyby pogłębiać ich interpretację, dlatego potulnie przeszłam wszystkie korytarze.
Wychodząc poszliśmy na lody. W małej kawiarence ja zamówiłam śmietanowe i bakaliowe, a Bastian jak zwykle czekoladowe.
-Co dalej kapitanie? - spytałam naciągając na głowę kapelusz co chwila lądując przed obiektywem aparatu chłopaka.
-Jest kilka muzeów w okolicy, ale nie wiem czy to dobry pomysł. Jest tak gorąco że wybrałbym podziwianie pewnego bardzo eleganckiego budynku... Znanego ośrodka sportowego.
-O.... - rozmarzyłam się chwytając go pod ramię. Uśmiech nie chciał mi schodzić z gęby byłam tak podniecona każdą sekundą w tym mieście – Jesteś najwspanialszy na świecie!
Ruszyliśmy w stronę Stadionu.
Po drodze kilka razy zbłądziliśmy, ale oboje byliśmy dobrymi żywiołowcami więc żadne przeszkody nie były nam straszne.
-Przepraszam – uśmiechnęłam się lekko, bo właśnie nadszedł czas użycia języka angielskiego. Zwróciłam się do pewnej brunetki która zajmowała się wskazywaniem miejsca gościom przed restauracją – Potrzebujemy pomocy...
Kobieta popatrzyła na mnie przerażona i pokręciła głową, że nie wiele rozumie.
-Czekajcie, poproszę przyjaciela – dała nam znak, że zaraz wróci. I tak też się stało. Zwróciliśmy się do kelnera.
-Jak dojść na Santiego Bernabeu?
Brunet uśmiechnął się czarująco i od razu wskazał nam drogę. Wcale nie było to tak daleko.
Pod stadionem przez pół godziny Bastian pstrykał mi zdjęcia we wszystkich możliwych miejscach. Daliśmy też radę dowiedzieć się o możliwych promocjach dla zwiedzających. Na pewno chcemy zajrzeć do środka!
Nie miałam pomysłu na to co jeszcze chciałabym zwiedzać więc oboje zadecydowaliśmy, że najlepszym rozwiązaniem będzie udać się od razu do ośrodka w którym jutro będzie prezentacja książki.
-Albo mi się wydaje, albo pierwsi fani już są – usłyszałam głos chłopaka i spojrzałam w tym samym kierunku. Nie przypuszczałam, ale faktycznie, pod bramą główną stał dość duży ogon kolejki do wejścia.
-Myślisz, że to na jutro?
Pokiwał głową.
Podeszliśmy bliżej chcąc wybadać sytuację, ale już na wstępie dostrzegłam białe koszulki i szaliki. Ja sama nie miałam żadnej z tych rzeczy. Przynajmniej jeszcze.
-Hej. Mogę zadać pytanie? - zwróciłam się po angielsku do trzech młodych fanów stojących nieopodal – Czekacie tu na jutrzejsze spotkanie Realu?
Przytaknęli.
-Jasne.
-Dlaczego już dzisiaj? - poprawiłam torbę na ramieniu, a oni wymienili spojrzenia.
-Miejsca są ograniczone. Nam zależy nad tym by wejść. A założę się, że i z tych tutaj wejdzie tylko połowa.
Słowa mężczyzny nieco mnie zdziwiły. Było mi przykro, że tak strasznie zgapiliśmy i gdybym nie była chętna do oglądania głupiego pałacu już bym miała miejsca w pierwszym rzędzie.
-Stoimy za wami – usłyszałam głos Bastiana – Musimy tam wejść. Nie jesteśmy stąd. Gdybyśmy wiedzieli, że tak to działa działalibyśmy już wcześniej.
-Słuchajcie, mamy tu koc. Siadajcie, myślę, że wszyscy się pomieścimy – Panowie zajęli miejsce. Byli przygotowani. Mieli miejsca na których siadali, karty do gry, a także gazety, mp3, papierosy, picie i jakieś przekąski.
-Jak ci na imię? - spytał jeden wyciągając do mnie rękę – Jestem Andres, a to David i Ciro.
-Prawie jak Barcelona! Jestem Sonja, a to Bastian – uścisnęłam mu dłoń.
-Skąd jesteście?
-Z Rosji – powiedziałam dumnie, szczerząc się przy tym.
-Interesujesz się piłką nożną? - zwrócili się do Bastiana, ale ten roześmiał się jedynie.
-Trochę, ligą podwórkową, ale wolę siatkówkę – powiedział i złapał mnie za ramię – To ona w tym siedzi. Jest wariatką pod tym względem. Zna Real jak żadna inna laska na świecie.
-Przestań – zrzuciłam jego ramię z siebie, ponieważ oparł się na mnie prawie przygwożdżając mnie do ziemi.
-I jesteście parą? - spytał David, a my oboje parsknęliśmy śmiechem i pokręciliśmy przecząco głowami. Fu! Ja z Bastianem? Nawet nigdy nie brałam tego pod uwagę. Znałam go stosunkowo długo by mieć z nim relacje bliższe rodzeństwu niż zakochanych.
  • Wyjdziesz za mnie? - Zawołał Ciro klękając nagle, a ludzie wokoło wiwatowali. Roześmiałam się głośno.
Rozmawialiśmy resztę wieczoru. Graliśmy w karty, choć nie było to takie łatwe przy różnicach językowych, a także cichaczem popijaliśmy wino, aby nikt tego nie zauważył. Bastian pomknął do domu by przywieźć mi koc, a także coś do jedzenia. Byłam silną babką, przez kilka lat jeździłam na obozy skautowe jak byłam młodsza i mała ilość snu nie była dla mnie problemem. Zresztą, na kilka godzin zdrzemnęłam się w aucie nowo poznanych kolegów.
Obudziłam się około szóstej nad ranem kiedy to na ulicy zaczęło się robić głośno. Auta powoli wjeżdżały na teren ośrodka i tylko wypatrywano kiedy pojawi się auto któregoś z piłkarzy.
-Nie mogę uwierzyć, że istnieje szansa na to, że kogoś z nich zobaczę – szepnęłam do chłopaków – Wiecie kto chociaż będzie?
Pokręcili głową. Nawet oni nie mieli zbyt wielu informacji. Przez kilka kolejnych godzin opowiadali mi na jakich meczach byli, z kim mają fotki, a czyje autografy.
Ja sama nigdy nie miałam okazji tak blisko obcować ze swoimi idolami.
O dziewiątej, tłum zaczął się przesuwać. Podskoczyłam nieco zbyt mocno podekscytowana i razem z tłumem zaczęłam kierować się w stronę bramy. Gdzieś obok mnie kręcił się Bastian. Wokół nas krążyło trzech ochroniarzy. Widziałam jak kolejka którą wczoraj zamykałam sama, dziś ciągnęła się jeszcze kilometrami za nami.
Widziałam jak Ciro, David i Andres oraz kilka innych osób wokół wykrzykują coś po hiszpańsku i wiedziałam co mogło być już tego przyczyną.
-To koniec, wpuścili już tyle osób ile mogli! Kurwa – zawołał do mnie wściekły David, a ja poczułam się strasznie przytłoczona. Byliśmy już prawie pod samą bramą!
Wyślizgnęłam się z tłumu i przysiadłam na krawężniku obok. Widziałam zdziwione spojrzenia chłopaków, ale nawet nie miałam pomysłu na to co zrobić.
Na szyi wisiał mi szalik klubowy, zawieszony przez Ciro wczorajszego wieczora. Na nos nasunęłam okulary i zapatrzyłam się na niebo. Wszystko w okolicy ucichło. Tylko wozy paparazzi kręciły się wokół nadal robiąc trochę zamieszania.
-Hej – obok mnie przysiadł Bastian – Wiem, że to dla ciebie ważne.
-Nic nigdy nie jest tak jak chce – warknęłam naburmuszona – Sam mówiłeś, że jesteśmy z tak daleka, że musimy się tam dostać...
-Przepraszam? - podniosłam wzrok na kobietę która machała do mnie mikrofonem. Słońce sprawiało, że niezbyt wiele widziałam – Mam pytanie!
Podniosłam się z ziemi i wyprostowana stanęłam do niej twarzą w twarz mrużąc oczy przez poranne słońce.
-Czemu się tu dzisiaj pojawiliście?
-Chcieliśmy spotkać się ze swoimi idolami – odpowiedziałam z prawdą – Przyjechaliśmy z daleka i pojawiła się taka okazja. Niestety się nie udało, ale mam nadzieję, że kiedyś mi się poszczęści.
Kobieta podziękowała kamerzyście.
-Jak ci na imię i skąd jesteś?
-Sonja, jestem z Rosji – uśmiechnęłam się lekko. Co miałam zrobić. Nie udało się, a nie mogłam być zła na cały świat. Pozwoliłam sobie na głęboki wdech.
Wróciłam między tłumek który pozostał przy bramie.
-Będziemy się już zbierać, co Bas? - odszukałam wzorkiem przyjaciela, który pokiwał jedynie głową.
-Zwariowaliście, dajemy im pół godziny i będą wyjeżdżać. Może wtedy uda nam się ich spotkać!
Przygryzłam wargę zastanawiając się nad ich słowami.
-Idziecie jutro na mecz?
-No jasne! Muszę na niego iść! Być w Madrycie i nie iść na mecz? - zawołałam. Powrócił mi humor i znowu zawzięcie opowiadałam o piłce nożnej. Nie mogłam przestać gadać, aż do momentu gdy nagle tłum znowu ożył.
-Są! To Benzema, Varane, Isco! - zawołał David. Cały tłum przesunął się pod piłkarzy którzy ciągle osłaniani byli ochroniarzami. Wyciągnęłam swojego samsunga i kliknęłam kilka fotek, które pewnie niezbyt wiele ukazywały piłkarzy. Lepsze jednak to niż nic.
-Nie widzę już ich – jęknęłam do Bastiana. Zrobiło się tłoczno, ludzie strasznie się przeciskali, krzyczeli, machali kartkami, a także robili zdjęcia. Nie do końca ogarniałam co się dzieje. Nie minęła sekunda, a ktoś pociągnął mnie za ramię. To Andres ciągnął mnie w nieznanym mi kierunku. Złapał mnie pod ramię. Wstrzymałam oddech zdając sobie nagle sprawę, że znajduję się dokładnie na pustym skrawku, naprzeciw trzech piłkarzy Realu Madrid.
Andres uśmiechnął się do mnie i wcisnął mi do ręki kartkę. Podsunęłam ją do Isco, który uśmiechnął się lekko i szybko naskrobał na niej podpis. Poczułam, że łzy spływają mi po policzkach kiedy w ciągu kilku mijających sekund Bastian przez tłum cyknął mi fotkę.
-Dlaczego płaczesz? - usłyszałam nad uchem głos Varanea co jeszcze mocniej wprawiło mnie w płaczliwy nastrój. Pokręciłam głową ni mogąc nic powiedzieć.
-Nie wiem – pociągnęłam nosem, a on objął mnie ramieniem. Poczułam zapach jego perfum, kiedy tak pochylał się nade mną i pozwalał abym go uścisnęła.
-Nie płacz Mała! – oderwał się i złapał moją twarz w swoje ręce. Uśmiechnęłam się szeroko, nie mogąc uwierzyć w moje szczęście. Pochylił się i dał mi buziaka prosto w usta, a następnie jeszcze raz przytulił. Chwilę później cała trójka mnie jeszcze uścisnęła, a tłum znowu mnie porwał. Stałam tak nieco otępiała wpatrując się w kartkę na której widniały trzy podpisy. Całe to zdarzenie trwało nie więcej niż kilkadziesiąt sekund, ale ja nadal miałam mętlik w głowie.
-Sonja! Sonja! - Złapał mnie Bastian, a chłopaki chwilę później rzucili mi się na ramiona.
-Nie mogę uwierzyć! - Zawołałam radośnie wieszając im się na szyi! A następnie jednym zwinnym ruchem wskoczyłam na Basa.
-Nawet nie uwierzysz! Gdy tylko Ciro podbiegł do nich i ich zatrzymał z tym tłumem, złapałem cię za rękaw. Powiedzieliśmy, ze jest z nami laska aż z Rosji i nie mogą tak odjechać.
Zapiszczałam radośnie, gdy Bastian wziął mnie na barana.
-Przepraszam! Przepraszam! Co powie Pani o tym co się stało? – dorwała się do mnie jakaś kobieta z kamerami i kilka innych osób.
-To nasza zasługa! - zawołał Andres – Dziewczyna przeleciała tysiące kilometrów! To jasne, że musiała zobaczyć piłkarzy!
-A że jeden ją nawet pocałował...
-Co? - zaśmiałam się na słowa Ciro.
-No, pocałował! - Zawołał radośnie – To twój urok Mała! 


6 komentarzy:

  1. Genialne :D Bardzo mi się podobała ta jedynka! No to nasza bohaterka dopięła swego!
    Czekam tylko na pojawienie się Casillasa ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak sobie myślę o tym co zrobił Raphael to mam ochotę zaśpiewać "My Słowianie", hahaha, najszczersza prawda, ja się mu wcale nie dziwię, w końcu ciężko się oprzeć Rosjankom ;) dziewczyna ma niesamowite szczęście, przyjechała do Madrytu na kilka dni, a tutaj na dzień dobry spotkała już trzech piłkarzy, ja mieszkam kilka kroków od Emirates, a żadnego z piłkarzy z aż tak bliska nie widziałam -.-
    na dodatek przygoda dopiero się zaczyna, skoro od początku ma takie szczęście, to aż nie mogę się doczekać rozwoju wypadków podczas meczu :)
    pozdrawiam i zapraszam na nowość u siebie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. ja. sie. po. prostu. zakochałam. w. tym. opowiadaniu! niby weszłam przypadkiem, tak sie rozglądam i mnie totalnie wciągnęło. wielki plus za długość rozdziału i w ogóle za pomysł na fajną historie. już uwielbiam Sonje, tak jak ja uwielbia Casillasa no i Królewskich. kurczę, pokonując taki szmat drogi trzeba walczyć o spotkanie z idolami, druga okazja może sie już nie powtórzyć. a to co zrobił Varane! totalnie mnie zaskoczyło, nie moge doczekać się już kolejnych odcinków. mam też do Ciebie taką małą prośbe: mogłabyś mnie informować w zakładce spam lub na ask.fm/przestangwiazdorzyc byłabym Ci niezmiernie wdzięczna. ;)
    tymczasem serdecznie zapraszam na nowy odcinek mojego humorystycznego opowiadania o Realu Madryt, który ukazał się po dość długiej przerwie.
    kogo Ana zastanie w swoim biurze? i co tym razem szykują Królewscy? odpowiedzi na te i inne pytania na
    te-quiero-para-siempre.blogspot.com
    życze dużo weny i pozdrawiam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten rozdział jest rewelacyjny! Świetnie oddałaś atmosferę oczekiwania na piłkarzy Realu. Te emocje i w ogóle! Dziewczyna miała ogromne szczęście, że Varane dał jej autograf i jeszcze pocałował w usta. Cud! Będzie, co wspominać za kilka lat! Jeszcze musi spotkać Ikera, swojego idola, by być w pełni szczęśliwą. Wierzę, że się jej uda! Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Szczęściara z niej aż mi się tak ciepło na sercu robi. Pewnie wolała Casillasa ale nawet oni też są spoko a zwłaszcza Isco dla mnie. Ile razy przypomina mi się scena oświadczyn moich znajomych jak dowiedzieli się o mojej miłości do piłki to zawsze każdemu chyba schlebia ;D
    Jedynka GENIALNA :*

    OdpowiedzUsuń
  6. z tym ślubem z Ciro to padłam hahah
    Varane ją pooałował?! Ej noooo hahaha
    Czekam na NN :*

    OdpowiedzUsuń