poniedziałek, 17 lutego 2014

Rozdział 4

Jesteśmy na półmetku. To 4/7 rozdział ;) Czekając na skoki wrzucam nową notkę. A dodatkowo, zapraszam na deseo-quiet. Prolog pojawi się zaraz po zakończeniu tego opowiadania.

Mój telefon zadźwięczał wyraźnie, wybudzając mnie ze snu. Podniosłam się ociężała od alkoholu którego wypiłam wczoraj stanowczo za dużo. Co prawda nie byłam pijana, ale nie przeginałam z alkoholem dlatego nawet najmniejsza ilość miała potem zły wpływ.
-Da?
-Sonja? - usłyszałam czyjś radosny głos. Spojrzałam na zegarek na szafce. Była dwunasta. Matko, dawno temu wstawałam o tak późnej porze, ale jako, że wczoraj wróciłam późno to miałam usprawiedliwienie.
-To ja – odpowiedziałam głupio.
-A ja to Raphael Varane, pamiętasz mnie jeszcze?
Głupie pytanie.
-Mhm – mruknęłam, a następnie przeciągle ziewnęłam.
-Obudziłem Cię?
-Mhm.
Wygrzebałam się spod kołdry i zaczęłam przeglądać swoje ciuchy na ten dzień.
-Co dzisiaj robisz?
-Tak naprawdę powinnam się spakować. Niedługo wracam do domu...
-Już?
-Mhm.
-No cóż. Ale na lunch Cię zapraszam...
Tak jak ustaliliśmy miałam jeszcze dwie godziny do spotkania. Postanowiłam w pierwszej kolejności sama doprowadzić się do porządku, a następnie ogarnąć pokój. Poskładać wszystkie swoje rzeczy, załadować je do torby podróżnej, a także odkurzyć i wysprzątać wszystko wokół siebie.
Godzinę później byłam już gotowa. Narzuciłam na ramiona bluzę, a na głowę wcisnęłam bejsbolówkę. Nie wiedziałam do końca co jeszcze będę robić później, dlatego schowałam do plecaka swój aparat. Nawet jeśli, chciałam mieć jakąś fajną pamiątkę z piłkarzem, a na pewno zgodził by się na kilka fotek do albumu.
Dojechałam na miejsce punktualnie, jak to zresztą ja. Restaurację znalazłam z niemałym trudem, ale w końcu zajęłam miejsce na uboczu, tak jak o to prosił piłkarz.
Zamówiłam akurat kawę, kiedy w wejściu dostrzegłam Varanea.
Poczułam jak pulsuje mi skroń gdy tuż obok niego dostrzegłam jeszcze jedną osobę. Iker Casillas. Poczułam jak pot mnie oblewa.
Cały poranek próbowałam wymazać z pamięci swoją kompromitację z wczorajszego wieczora. Fakt, że oplułam z wrażenia swojego idola sprawił, że aż miałam ochotę płakać. A następnie cała w nerwach zaczęłam go przepraszać. Niby w porządku gdyby nie fakt, że potem zaczęłam paplać jak obłąkana o piłce nożnej. Zrobić z siebie taką wariatkę, to tylko ja tak potrafię.
Z przerażeniem zajęłam się swoimi paznokciami.
Ciemnoskóry piłkarz uśmiechnął się pod nosem, ale ja czułam, ze robię się blada jak ściana.
-Myślałam, że będziesz sam – nachyliłam się do Raphaela kiedy obaj siadali przy stoliku, a Iker nachylił się nad menu aby wybrać dla siebie mocne espresso.
-Sam chciał przyjść – poczułam jak zbierają się łzy pod moimi powiekami. Oddychaj Sonja!


IKER

-Cześć – odezwałem się w końcu nadal wbijając spojrzenie w blondynkę. Spojrzała na mnie przelotnie, a ja dostrzegłem jak zaczyna być nerwowa. W duchu trochę bawiła mnie jej reakcja, ponieważ nie do końca wiedziałem co aż tak ją denerwuje. Czyżby nie mogła sobie darować wczorajszej małej wpadki na bankiecie? Chyba bardziej od niej przerażona była Sara, która w
ciągu kwadransa zarządziła, że mamy wyjść ponieważ nie może się ze mną pokazywać z czerwoną plamą od wina na koszuli
-Hm... Dzień dobry – bąknęła grzecznie, starając się na mnie nie patrzeć. Aż ją rozsadzało – sam to zauważyłem, aż wreszcie odetchnęła i nachyliła się do mnie – Przepraszam.
Uśmiechnąłem się lekko. Nie należałem do osób które dużo mówią, ale lubiłem obserwować ludzi. A blondynka wydawała się całkiem śmieszna, w szczególności, że to już pewnie z setny raz kiedy mnie przeprasza.
-Przepraszam, przepraszam, przepraszam! - mruknęła zdenerwowana. Zlustrowałem ją wzrokiem. Wyglądała bardzo dziewczęco, a przy tym wyjątkowo na luzie i z wyczuciem. Miała na sobie tshirt i krótkie szorty. Sara ubrałaby już się w elegancką sukienkę na takie wyjście na miasto. Blondynka jednak wyglądała jakby była zwykłą turystką.
-Spoko – odezwałem się w końcu - Niedługo wyjeżdżasz?
Pokiwała głową.
-Chcę mieć z tobą zdjęcie Sonja – zawołał Varane wyciągając swojego ifona – Na pamiątkę.
Uśmiechnęła się lekko.
-Wzięłam też aparat, tak na zaś – powiedziała w końcu nieco ciszej. Wziąłem do ręki urządzenie i kliknąłem im kilka fotek na pamiątkę.
-Super! - zawołał Raphael łapiąc za aparat – Jeszcze wy razem!
Uśmiechnąłem się pod nosem widząc jej skonsternowaną minę. Po wczorajszej akcji kiedy opluła mnie winem mogła mieć wątpliwości, ale ja nie widziałem w tym problemu.
Roześmiałem się lekko i nachyliłem do niej. Rafael wczorajszego wieczora napomknął mi, że jestem jej ulubionym graczem dlatego mimo że była na mnie lekko zła zapewne ucieszy ją fakt, że miałaby ze mną zdjęcie.
-Nie jesteś dziś zbyt rozmowna – powiedziałem okalając ją ramieniem i pozując. Najwyraźniej byłem znacznie bardziej wyluzowany niż ona – Wczoraj miałaś więcej do powiedzenia.
-Albo zarzucenia – dodał Varane.
Wyprostowała się.
-To nie tak! - zawołała – po prostu wy nie znacie tej piłki co ja!
Spojrzeliśmy po sobie zdziwieni.
-Nie znamy się na piłce?
-Tego nie powiedziałam – upiła kawy – po prostu wy umieć tylko grać.
-Tylko grać? -Spojrzałem na nią zdziwiony – Tylko?
-Owszem.
    Cisza nastała przy stoliku, a my obaj wpatrywaliśmy się w nią skonsternowanym wzrokiem.
  • Jest też coś więcej. Dla was to rozgrywki, wyniki i mecze. Ale nigdy nie widzieliście tego od tej drugiej strony. Kibice znają cel, wartości. Dla was liczy się wynik. Dla mnie to co innego. Dla innych lalek czy dziewczyn to moment do pokazania się na stadionie. Dla mnie to sport, coś w stylu, pasji! Ludzie potrafią zabić dla honoru, wy umiecie się co najwyżej szarpać za koszulki...
-Nie mów tak!
-Widzicie? - żachnęła się i po raz pierwszy dostrzegłem coś w jej oczach. Nie gniew, ale jakiś płomyczek idei którą właśnie próbowała nam przekazać – nie rozumiecie tego. U mnie w mieście piłka to element życia. Nie jesteś kibicem to nie masz życia. Są takie kluby... W Polsce fanatyzm jest też dosyć mocny, ale nigdzie indziej jak u nas, w Petersburgu.
Roześmiałem się kpiąco. Niezbyt mogłem uwierzyć w to co mówiła. Wariatka! Przemądrzała dziewucha, która próbowała udowodnić mi, że wie więcej od nas.
Spojrzała na swoje dłonie ewidentnie zawstydzona.
Mnie jednak wciąż intrygowała jej osoba. Była bardzo wojownicza i pewna siebie chociaż przy nas wydawała się mała i krucha. Cały czas jednak walczyła o swoje i chciała abyśmy zrozumieli co ma na myśli.
-Będę się już zbierać – mruknęła zbierając swoje rzeczy. Najwyraźniej nie chciała już mieć z nami do czynienia, skoro jej duma ucierpiała.
Wstała od stołu kładąc na blacie banknot i zarzucając dżinsową kurtkę.
-Do zobaczenia – uśmiechnęła się lekko.
-Nie bądź zła – powiedział Varane, a ja westchnąłem.
-Nie jestem – uśmiechnęła się cierpko – Przyzwyczaiłam się.
Spojrzałem na nią pytająco.
-Do tego, że nie traktuje się mnie poważnie – wzruszyła ramionami jakby nie chciało jej się tłumaczyć.– No ale to nic...
Złapała swoją torbę i wyszliśmy przed restaurację. W ciągu kilku minut jakby zapomniała o wszystkim. Znowu była inną osobą, która nie przejęła się tym, że ktoś nie zrozumiał tego co mówiła. Nie chciała drążyć dalej tego tematu dlatego odpuściła.
Ruszyliśmy powolnym krokiem w stronę miasta. Żadne z nas nie przerwało ciszy która nastała, aż do starówki.
Całą drogę obserwowałem jej radosną twarz. Napawała się miastem i ciepłem stąd bijącym. Dawno nie spotkałem tak prostej, delikatnej osobowości, a równocześnie silnego charakteru.
-Gdzie idziemy? - Spytała nagle. Już nie miała buntu w oczach. Tym razem wpatrywała się we mnie osoba o błyszczących oczach i szerokim uśmiechu. Jej długie blond włosy falowały pod wpływem ruchu, mieniąc się promieniami słońca, a cała radość znowu tkwiła w jej rumieńcach.
Spojrzałem na zegarek, a jej uśmiech przygasł. W telefonie mrugała mi wiadomość:
Wracaj. Gdzie jesteś? S.
Już dawno miałem być w domu. Ale oczywiście zasiedziałem się z Rafą.
-Przepraszam – mruknęła w odpowiedzi – Jeśli musicie iść, dam sobie radę...
-Mam dużo czasu – wymsknęło mi się niechcący, zanim pomyślałem.
Prawda była taka, że nie mogłem rozgryźć dziewczyny która przyleciała tu aż z Rosji. Zaintrygowała mnie już w momencie gdy spotkaliśmy się wspólnie na bankiecie. Zwykła fanka, miała tylko pobyć chwilę w naszym towarzystwie, uścisnąć nam ręce i zrobić sobie z nami zdjęcia.
Raphael jednak totalnie się wkręcił i wciągnął Rosjankę dużo głębiej w nasze życie. Ja osobiście nie był bym taki ufny. Wolałem najpierw wybadać teren i lepiej poznać sytuację. Młody chłopak jednak najwyraźniej naprawdę zafascynował się Blondynką.

RAPHAEL

Wszedłem do szatni rzucając swoją torbę w kąt pomieszczenia. Dostrzegłem, że grupa kumpli już siedziała w środku, a kilku z nich posłało mi pytające spojrzenie.
-No? - sapnąłem zmęczony zrzucając kurtkę i buty i grzebiąc w torbie.
Sergio wyszczerzył się szeroko, a stojący nieopodal Morata szturchnął go w ramię.
-Wszyscy już wiedzą – mruknął Ramos przebierając się w swoje ciuchy treningowe.
-O czym? -Zmarszczyłem brwi nie do końca wiedząc o co chodzi.
Karim w podskokach podfrunął do reszty i w radosnym uśmiechu zaczął stroić miny.
  • O pewnej blondwłosej piękności ze wschodu. Jak jej tam Sona?
-Sonja – poprawiłem go, a kilku kumpli roześmiało się – Do czego pijecie?
Drzwi skrzypnęły i pojawił się Iker.
-Te półgłówki piją do tego, że ta Rosjanka wpadła Ci w oko – doszedł do swojej szafki i przywitał się ze wszystkimi. Zdjął koszulkę zostając w samych szortach.
Parsknąłem śmiechem.
  • To nie we mnie jest wpatrzona jak w obrazek – fuknąłem w jego stronę nieco ciszej. Iker udawał jednak, że tego nie usłyszał i wpatrywał się w swoje rzeczy na szafce, starajac się znaleźć jakąś niepotrzebną rzecz – Nie powiem, laska która zna się na piłce to skarb i powinno się z taką od razu żenić.
Casillas roześmiał się.
-Ona przynajmniej wie na jakiej pozycji grasz – mruknąłem do niego znacząco.
Poczułem jak Iker mierzy mnie wzrokiem. Dobrze wiedział, do czego piję. W tamtym tygodniu jego narzeczona pochwaliła się, że Iker to najlepszy blokujący świata. Wszyscy mieli z niej dobry ubaw, a gazety przez kolejnych kilka dni rozpisywały się na temat braku wiedzy Panny Carbonero.
-Odpieprz się – mruknął w końcu w moją stronę, po czym skierował się do wyjścia.
-Ej! Właśnie wpadłem na pomysł – zawołał w końcu Karim jakby chciał nas uwolnić od tej gotującej się wręcz atmosfery – Musimy się gdzieś wszyscy wybrać. Tak jak zawsze...
Wyszliśmy z szatni kierując się na boczne boiska. Szło nas kilku, w grupie, co chwilę przekomarzając się lub żartując.
-Nie martw się – Marcello klepnął mnie w ramię. Spojrzałem na niego zdziwiony, jakby nie rozumiejąc jego słów.
-Nie martwię się – mruknąłem – Fajna z niej dziewczyna, ale nie zabujałem się w niej ani nic...
-Jasneeee ... - roześmiał się Morata mijając nas z bananem na ustach - Zakochana para...!
Chłopaki zaśmiali się głośno, a ja złapałem go za kołnierz.
-Nie żyjesz Morata!

SONJA

Cały poranek spędziłam na bieganiu. W parku w okolicach centrum miasta znalazłam sobie elegancki pas zieleni na którym na sam koniec rozłożyłam swoje rzeczy i walnęłam się napawając się pogodą. Było pięknie, a ja nie mogłam usiedzieć na tyłku. Oparłam się na łokciach przez okulary obserwując całe otoczenie.
Nagle mój telefon rozdzwonił się. Wyjęłam go z kieszonki i zerknęłam na wyświetlacz. To najpewniej rafa, bo numer znowu nieznany, a w obecnej chwili nikt nie dzwonił, póki byłam za granicą.
-Halo? - zawołałam, a po drugiej stronie usłyszałam radosne śmiechy i hiszpańskie gatki.
-Cześć tu Raphael! - usłyszałam radosny głosik. Uśmiechnęłam się pod nosem. Najwyraźniej Realowe byczki zapragnęły zrobić sobie ze mnie żarciki.
-Tęsknię za tobą, myślę o tobie, aż mi od tego kołuje się w głowie!
-To piękne !- zawołałam do słuchawki. Niestety nie byłam w stanie rozpoznać do kogo należy głos.
Nie minęła sekunda gdy na linii doszło do jakiegoś zamieszania, a do słuchawki dobrał się ktoś jeszcze.
-Halo?
-Tak? - spytałam nieco głupio, ale nie wiedziałam z kim rozmawiam.
-Cześć, tu Iker, przepraszam za tych idiotów – sapnęłam, nie mogąc wydusić z siebie ani słowa – hej???
-jestem jestem – uśmiechnęłam się lekko – rozmawiam z tobą.
-Tak – potwierdził śmiejąc się równocześnie. Powiedziałam to na głos? -Rozmawiasz, jeszcze raz sorry za tych baranów.
-Nie ma za co – mruknęłam zawstydzona równocześnie się rozłączając.
Ległam znowu na trawę oddychając ciężko. Ty głupia kretynko!
Jakiś czas później telefon znowu się rozdzwonił, a gdy na wyświetlaczu spostrzegłam ten sam komunikat co wcześniej zmarszczyłam brwi. Nie chcę z nim gadać, ani nic...
-Halo? - mruknęłam sennie.
-Nie wierzę – usłyszałam głos piłkarza – Nie wierzę w to, że do ciebie zadzwonili. Co za idioci! Co ci wygadywali?
-Powiedzieli mi bardzo ładny wiersz... o... właściwie nawet nie wiem o czym– uśmiechnęłam się lekko na swoje kłamstewko.
-Taaa... Chcesz się spotkać? - spytał, a ja otworzyłam oczy.
-Nie wiem – odpowiedziałam niepewnie – A ty chcesz?
-Mogę wziąć kogoś i pójdziemy na lody – powiedział, a ja spojrzałam po sobie. Musiałabym się przebrać. Nie dając mi jednak nic powiedzieć dodał – Okej, bez dyskusji. Podaj mi gdzie mam być i nie długo tam będziemy. I nawet nie chce słyszeć, że nie możesz!


6 komentarzy:

  1. A się uwzięli na biednego Varane i Sonje :D
    Sara, jak zwykle, rozwaliła system xd
    Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja coś czuję , że dla Raphael'a Sonja wcale nie jest taka obojętna :D
    Mam nadzieje , że jeszcze coś między nimi zaiskrzy przed wyjazdem dziewczyny ^^
    Czekam na następny :3
    Buziaki ; *

    OdpowiedzUsuń
  3. hahah na miejscu Sonji też bym co chwile Ikera przepraszała znając mnie. może i bohaterka podoba sie Raphaelowi, ale ja skrycie licze, że Santo zostawi Sare i będzie z Sonją XD marzyć to ja sobie moge XD

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzisiaj znalazłam to opowiadanie i przeczytałam wszystkie rozdziały jednym tchem! Genialnie piszesz :)
    Varane super zachowuje się względem Sonji i wydaje mi się, że może trochę bardziej ją lubi? ;) no a Iker dopiero się do niej przekonuje.
    Czekam na następny!

    I zapraszam serdecznie do mnie :)
    http://la-sombra-del-vientoo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmm... Czyżby mieli rację co do Rafy i Sonji? Ciekawe ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Prosiłaś o informowanie więc jestem :)
    Zapraszam na nowość na closed-for-love.blogspot.com
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń