Bez zbędnego gadania zapraszam do czytania ;)
Sebastiana pożegnałam na lotnisku
jeszcze wcześniej niż planowałam. Miał mi za złe, że
postanowiłam zostać, więc poinformował mnie, że wyjeżdża.
Zupełnie nie rozumiałam jego decyzji, ale przyjęłam ją z
honorem. Nadal jednak irytował mnie fakt, że trzy dni wcześniej
wyjechał co wiązało się z płaceniem za cały pokój już
teraz. Jeszcze wczorajszego wieczoru porządnie przeliczyłam swoje
oszczędności. Jeśli wszystko się zgadza istniała możliwość
kupienia sobie sukienki.
Mój telefon rozdzwonił się,
wybudzając mnie z rozmyślań. Na wyświetlaczu migał „nieznany
numer” co nieco mnie zdziwiło, jednak po chwili dostałam
olśnienia.
-Halo?
-Cześć, Tu Raphael! - usłyszałam w
słuchawce francuski akcent.
-Cześć – odpowiedziałam.
-Rozumiem, że zostajesz prawda?
-Owszem. Mój przyjaciel pojechał
już wczoraj, ale ja postanowiłam, że zostaję. Taka okazja...
-Widzisz? Mówiłem, że tak
będzie.
Uśmiechnęłam się pod nosem i
położyłam na łóżku.
-I jakie masz plany?
-Muszę kupić sukienkę by nie wyjść
na wieśniaka – zrobiłam kwaśną minę. Nie miałam zwyczaju
chodzić w sukienkach. To nie był mój ulubiony strój
więc nie uśmiechała mi się wizja kupna sukienki. Sama na dzień
dzisiejszy wybrałam swój ulubiony szary zestaw.
-Super pomysł. Znam kilka fajnych
sklepów.
Poczułam gulę w gardle. Raphael nie
do końca chyba zdawał sobie sprawę, że nasze portfele znacznie
się różnią.
-Chyba dam sobie radę sama. Jestem
dużą dziewczynką – powiedziałam stąpając po dość stabilnym
gruncie.
-Wierzę Ci – usłyszałam jego
radosny śmiech – Możemy się dzisiaj spotkać? Mam dla ciebie
niespodziankę.
Poczułam jak humor mi się poprawia.
Nawet najsłabsza niespodzianka od piłkarza Realu Madryt będzie
najlepszą niespodzianką w życiu.
Tak więc dwie godziny później
naciągnęłam na głowę baseballówkę i z torbą na ramieniu
ruszyłam do ustalonego miejsca.
Chłopak już tam czekał więc dość
szybko się dosiadłam i od razu poprosiłam o kawę.
-Jak ci mija dzień?
Wzruszyłam ramionami.
-Co to za niespodzianka? - nie mogłam
się doczekać.
-Rozmawiałem z moim kolegą. Pojawi
się na bankiecie – uśmiechnął się cwanie, a ja poczułam, że
palę buraka.
-El Santo? Naprawdę?! - Miałam ochotę
piszczeć i skakać ze szczęścia, gdy piłkarz przytaknął – Nie
mogę w to uwierzyć!
-Cieszę się, że podoba ci się
niespodzianka.
-Nawet sobie nie wyobrazisz –
zawołałam – Mieszkam w odległym zakątku świata, jadę by
zobaczyć mecz, a tu się okazuje, że nie dość, że poznaję
jednego z piłkarzy to jeszcze zapraszają mnie na bankiet i mam
zobaczyć swojego mistrza.
Roześmiał się. Byłam tak
podekscytowana, że nie mogłam się ogarnąć.
-Dobrze. Czy pasuje ci aby samochód
podjechał po ciebie w piątek o dziewiętnastej?
Pokiwałam pospiesznie głową. Nadal
nie mogłam w to uwierzyć, mają spełnić się moje marzenia! Co ja
gadam, tego nawet nigdy nie brałam pod uwagę!
Spojrzałam ponownie na piłkarza.
-Możesz mi coś powiedzieć? -
spytałam ostrożnie – będziesz sam?
Zmarszczył brwi nieco zaskoczony
pytaniem. Nie chciałam aby tak to zabrzmiało.
-Przepraszam, nie żebym była nachalną
fanką czy coś w tym stylu. Po prostu... Strasznie się boję.
Jego mina złagodniała.
-Nikogo nie znam, jestem obcą osobą,
nie znam waszego języka. Czuję, że umrę. I chciałam cię prosić
abyś mnie nie zgubił przypadkiem w tłumie.
Tym razem już się roześmiał.
-Będę Cię pilnował jak oka w głowie
– posłał mi oczko na co odetchnęłam z ulgą.
Tak jak piłkarz zapowiedział, czarny
mercedes zatrzymał się pod moim blokiem punktualnie, więc od razu
mogłam wskoczyć do środka. Pogoda była paskudna, dlatego moja
fryzura którą misternie ułożyłam godzinę temu teraz
wyglądała jakbym wpadła pod Tira. Byłam tak poddenerwowana, że
widok mokrych włosów w szybie auta przyprawiał mnie o płacz.
Specjalnie na tę okazję założyłam
prostą miętową sukienkę. Urzekła mnie swoją prostotą i wręcz
kanciastym kształtem, ale w tej chwili mogłam wyglądać jedynie
jak biedak.
Pospiesznie wyjęłam wszystkie wsuwki
z włosów i małą szczotką do włosów, delikatnie je
rozczesałam.
Mój telefon zabrzęczał.
-Da?
-Tu Raphael, jedziesz już?
-Niestety tak, aczkolwiek...
Prawdopodobnie powinnam była zostać w domu. Wyglądam jak mokra
kura.
-Jak co? - roześmiał się,
najwyraźniej nigdy wcześniej nie słysząc takiego określenia.
-Nieważne – jęknęłam starając
się ogarnąć.
Gdy tylko podjechałam dostrzegłam, że
piłkarz stoi niedaleko wejścia z ogromnym parasolem. W jednej
chwili pojawił się obok mnie osłaniając przed deszczem.
-Pani pozwoli? - podał mi ramię, a ja
poczułam, że palę buraka – Wyglądasz powalająco.
-Taka odmiana – westchnęłam i
podreptałam za nim w stronę hotelu.
Przez pierwsze pół godziny nie
ogarniałam zbyt wiele. Byłam zbyt przerażona i jedyne co robiłam
to obserwowałam ludzi w około dostrzegając co jakiś czas ogromne
zamieszanie fotoreporterów które oznaczało, że obok
znajduje się ktoś ważny.
Nagle, taka jak od dłuższego czasu
zrobiło się ogromne zamieszanie od strony drzwi. Stojąc raczej na
uboczu obok Varanea próbowałam dostrzec któż taki się
właśnie pokazał.
-Iker – nachylił się do mnie
piłkarz, a ja uśmiechnęłam się delikatnie. Odwróciłam
się do niego.
-Jezu... Chyba umrę.
Obserwowaliśmy jak bramkarz klubu
wchodzi do głównego hallu otoczony fleszami, a u jego boku
kroczyła jak zawsze piękna i błyszcząca partnerka. Z tego co
pamiętam dziennikarka. Skrzywiłam się, gdyż dziwnym trafem nigdy
nie uważałam dziennikarzy za wiarygodne osobowości.
Wyglądali wspaniale. Ona niczym
królowa wpłynęła na salony, a tuż za nią kroczył bardzo
elegancki piłkarz.
-Trochę go przytłacza – mruknęłam
gdy Varane pojawił się u mojego boku z kieliszkiem szampana.
Kwadrans później zostałam
złapana przez kobietę z klubu, która załatwiła mi
wejściówki. Zwróciła się do kilku reporterów,
a także kamery stojącej nieopodal.
-A to jeden z naszych dzisiejszych
gości – zawołała. Chwilę później pojawiło się obok
mnie dwóch mężczyzn w garniturach reprezentujących władze
klubu, a także Raphael Varane który doskonale wspierał mnie
na duchu. Czułam, że cała aż dygoczę z nadmiaru emocji.
-Sonja Vajentyna – dodała kobieta –
Panna Sonja przyjechała do Madrytu by udać się na mecz swojej
ukochanej drużyny, a my umożliwiliśmy jej spotkać się z nimi na
żywo.
To nic, że pomyliła moje nazwisko.
Chwilę później stałam już przed kamerą jedynie w
obecności piłkarza, który raczej mało był zainteresowany
przemową a bardziej wszystkim w około.
-Jak się Pani czuje?
-Przerażona – odpowiedziałam, a
kilka osób się roześmiało – To znaczy. Nadal nie wierzę,
że tu jestem. Nie wiem nawet czym sobie na to zasłużyłam...
Jak najszybciej uciekłam sprzed oczu
kamerzysty i uciekłam do łazienki.
Byłam tak przerażona, że nie
dostrzegłam kobiety która tego wieczora pojawiła się u boku
samego El Santo, a która właśnie malowała obok mnie usta,
wpatrując się w ogromne lustro. Umyłam dłonie i odetchnęłam.
-Stresik?
Przytaknęłam nieco zdziwiona, że
mnie zauważyła.
Spojrzała w moją stronę i
zlustrowała od góry do dołu.
-Z takimi nogami też bym miała stres.
Zbyt męskie jak na mój gust. Chociaż, ogólnie wygląda
pani na jakiegoś sportsmana. A kobiety które mają mięśnie
mnie obrzydzają. Ja sama należę w końcu do raczej szczupłych osób. Długo nad tym pracowałam.
Wpatrywałam się w nią przeciągle,
aż w końcu z uśmiechem odpłynęła w swoją stronę.
Kopara opadła mi chyba do samej ziemi,
a ja nadal nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam.
Wychodząc z łazienki nadal byłam
przerażona i zdziwiona.
-Sonja! - usłyszałam głos Varane,
który wybudził mnie z oszołomienia – Coś się stało?
-Miałam bliskie spotkanie trzeciego
stopnia z partnerką El Santo – mruknęłam na co się roześmiał.
-Nie przejmuj się, to dziennikarka,
plotkara i celebrytka – poklepał mnie po ramieniu – A teraz
chodź, przedstawię cię kilku osobom.
Jego słowa jeszcze bardziej mnie
przeraziły, ale dałam się pociągnąć do stolika przy którym
już siedziało kilkanaście osób.
Zawołał coś po hiszpańsku, a ja
nadal stałam jak trusia. Wpatrywało się we mnie kilkanaście par
oczu, a ja nie rozumiałam ni jednego słowa z tego co mówili.
W jednej chwili wyłapałam tylko „Adopt me!” i przypomniałam
sobie kartkę którą miałam na meczu. Szturchnęłam go w
ramię
-Eejjj! - zawołałam – To nie fair!
-Jesteś Rosjanką? - spytał w końcu
sam Morata. Odetchnęłam i przytaknęła równocześnie.
-Nie rozumiem nawet słowa po
hiszpańsku – mruknęłam gdy w końcu usiedliśmy przy stole.
Ktoś coś dopowiedział po hiszpańsku.
-Nie rozumiem – jęknęłam na co
wszyscy się roześmieli.
-Wiemy – dopowiedział Casimiro –
Dlatego lepiej dla nas. Nie chciała byś tego rozumieć. Popatrzyłam
na niego przerażona. Varane go skarcił, po czym uśmiechnął się
do mnie pokrzepiająco.
-Nie przejmuj się. Taki żarcik.
Przez resztę wieczoru chodziłam jak
struta. Nie miałam odwagi odezwać się do kogokolwiek, ani w ogóle
patrzeć się na jakiegokolwiek piłkarza. Siedziałam więc w
miejscu w którym zostawili mnie piłkarze i wyczekiwałam, aż
impreza się skończy.
Poczułam jak ktoś łapie mnie za
ramię.
-Chodź! - piłkarz podbiegł do mnie i
pociągnął w stronę tłumu. Dopiero po paru sekundach
zorientowałam się że stoję w kręgu, dokładnie na wprost mojego
ideału.
Iker Casillas.
Jego wzrok na ułamek sekundy zawiesił
się na mnie po czym ponownie wrócił jakby próbował
sobie przypomnieć czy może mnie skądś znać.
Wyglądał na dużo młodszego niż w
rzeczywistości. Był wysoki i bardzo postawny. A małe zmarszczki
wokół oczu sprawiały, że wyglądał ciepło i radośnie.
Wyglądał idealnie jak z plakatu który wisiał w moim
malutkim pokoju. Wąskie wargi tworzyły cienką linię układającą
się w delikatny uśmiech, a ciemne oczy wpatrywały się we mnie
intensywnie.
-Iker, poznaj Sonje...
El Santo nadal wpatrując się we mnie
pochylił się i podał mi rękę. Nie mogłam złapać oddechu kiedy
poczułam jego lekko szorstką skórę. Matko boska, właśnie
dotknęłam najlepszego bramkarza na świecie!
-Ah tak! - usłyszeliśmy głos
dziennikarki u jego boku – Fanka mojego Ikera! Jesteś tą
zaproszoną.
Brzmiało to jak „tą biedaczką”.
Przełknęłam ślinę.
-Mówiłam już, że wyglądasz
czarująco. Jesteś modelką? Aktorką?
Wpatrywałam się w nią oszołomiona.
Varane delikatnie szturchnął mnie w ramię.
-Kulturystką.
Kilka osób spojrzało w moją
stronę.
-Nie, nie... chodzi o to, że trenuję
czynnie sport. Nie jestem jakimś przerośniętym babskiem z
testosteronem – jęknęłam w odpowiedzi.
Przytaknęli. Podszedł kelner podając
nam kieliszki z winem. Ludzie gdzieś się rozmyli, pozostawiając
mnie sam na sam z Varanem, który wziął sobie do serca fakt
by mnie nie spuszczać z oczu, Morata oraz sam Casillas.
-Lubisz piłkę nożną?
-Jako sport, owszem – odpowiedziałam
Moracie.
-Nie wszystkie kobiety lubią ten sport
– odezwał się jak dotąd milczący Casillas. Miał
charakterystyczną chrypkę.
-Nie jestem jak wszystkie kobiety – dodałam
nieco ciszej i spojrzałam na Sarę Carbonero która nieopodal plotkowała z jakąś modelką.
Powoli sączyłam trunek.
-Lubię piłkę w której są
zasady, ale też taką z honorem, z walką, nieco brutalną, ale z
charakterem.
-Znam pewną reprezentację która
udowodniła mi, że nie mają ani honoru, ani charakteru – odezwał
się znowu Iker, a my przysłuchiwaliśmy się jego słowom – Byli
beznadziejni! A jeszcze na koniec strzelili nam bramkę, przy okazji
prawie łamiąc nogę Busquetsowi. Ruscy to najgorszy naród
na świecie. Grają beznadziejnie...
Poczułam, że wino wpada mi nie tam
gdzie trzeba, przez co nagle się zakrztusiłam, a cały napój
wystrzelił mi z ust. Kaszlałam i charczałam nie mogąc złapać
oddechu. Poczułam jak krew mi buzuje. Wyprowadził mnie z równowagi!
-Ja jestem z Rosji!
Trafiłam tutaj przypadkiem i już pokochałam to opowiadanie < 3
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział : *
Mam nadzieję , że między Sonją i Varane'm coś zaiskrzy , bo widać , że mu się spodobała ^^
Eh , i współczuję Casillasowi , po tym , co powiedział na końcu :D
Czekam z niecierpliwością na następny i zapraszam do mnie . :* :3
http://el-amor-es-la-poesia-de-los-sentidos.blogspot.com
El Santo przegiął pałkę :D
OdpowiedzUsuńTeraz jestem ciekawa na jego reakcję, gdy Sonja powiedziała, że jest z Rosji!
Czekam na kolejny :)
Ikier jakiś ty nie dżentelmen. Serio CHCE WIDZIEĆ ich miny jak dowiedzieli sie jaką to gafę Iki strzelił xd
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Oj Iker, Iker... nie ma to jak gafa strzelona z nieprzygotowania i głupoty. Obawiam się, że bohater z dzieciństwa przestał być tym księciem z bajki....
OdpowiedzUsuńah ta Carbonero, widzę, że nie tylko ja za nią nie przepadam. co do rozdziału wszystko fajnie... aż tu nagle Ikuś wyskakuje z takim tekstem. jestem ciekawa jego reakcji na słowa Sonji no i czy starał sie a może inaczej, w jaki sposób załagodził sytuację. idealna wizja Santo zapewne została rozmyta. ;)
OdpowiedzUsuńprzy okazji serdecznie zapraszam do siebie
co kryje sie pod ociepleniem stosunków na linii Ramos - Ronaldo? i co gryzie Ikera?
odpowiedzi jak zawsze na te-quiero-para-siempre.blogspot.com
pozdrawiam. ;)
Oj Iker, Iker... Kilka nieprzemyślanych słów może zniszczyć piękną wizję Sonii. Pewnie bardzo się na nim zawiodła... :(
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam na nowe opowiadanie: http://ozilla-opowiadania.blogspot.com/
Przepraszam, że tak bez komentarza dotyczącego rozdziału, ale w najbliższym czasie postaram się nadrobić wszelkie zaległości. Tymczasem zapraszam na rozdział 12 na www.el--tiempo--de--ti.blogspot.com. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń